Film wciągający, pierwsza połowa wbija momentami w fotel. Im bliżej końca tym większa świadomość, że możliwe jest tylko jedno zakończenie. Gdy obsługa sali kinowej uchyliła drzwi wyjściowe a główny bohater ciągle był na dnie, wiedziałem, że zakończenie musi być banalne. I takie było: amerykańskie do granic naiwności. Reżyserowi skończyły się pieniądze i musiał skończyć film natychmiast, bo mu komornik wchodził na sprzęt. Film oglądało się dobrze. Zakończenie zostawiło niesmak jak po tandecie.
nie bardzo Cię rozumiem, przecież ten scenariusz napisało życie. Chcesz obejrzeć dołujący film? Takich mamy na pęczki.. "Plac Zbawiciela" może.. To był naprawde porządnie zrobiony film do nieprawdopodobnego scenariusza, z ostatnich - najlepszy. Co jest nie tak w zakończeniu? Myslisz ze człowiek, którego historię mamy teraz okazję poznać także był przekonany, że możliwe jest tylko jedno zakończenie?
Nie przejmuj się, ten film po prostu nie był dla tego kolesia :)
On pewnie woli coś bardziej realistycznego, np Noc w Muzeum :))
Wyraziłem się nieprecyzyjnie.
Nie drażni mnie sam fakt że film zakończył się happy endem. To akurat jest ok. Gdyby zakończenie było równie dołujące jak cały film byłoby jeszcze gorzej.
Razi mnie forma zakończenia - jest po prostu banalne. Dlaczego koleś dostał się do tej roboty? Ja nie wiem czy przyjęli go z litości czy dlatego że był dobry, bo w całym filmie nie ma dowodów na jego zdolności oprócz jego własnych przechwałek. Chyba, że dla kogoś umiejętność ułożenia kostki rubika albo zapamiętania numeru telefonu jest dowodem geniuszu.
Jakoś tak mam, że po dobrym początku oczekuję niebanalnego zakończenia. Tu go zabrakło.
Może główny bohatek który jest POSTACIĄ PRAWDZIWĄ sam niewie jak to sie stało że go wtedy zatrudnili A może dlatego że był niebywale pracowity!!!! FILM JEST NA FAKTACH Zakończenie nie jest banalne tylko prawdziwe Nie wymyślone przez scenarzystów tylko przez życie Pozdrawiam
Zakończenie jest ok. W gwoli ścisłości: Jay Twistle mówi toalecie do Chris Gardner już pod sam koniec, ze jest z niego dumny bo zdobył 31 klientów (nie pamiętam jaka nazwa firmy tu pada), na co Chris odpowiada, że to dzięki znajomością z meczu (jeżeli tego też nie pamiętasz to główny bohater był na meczu:P ). Poza tym do tego dochodzi parę scen z wymianą wizytówek itp. Poza tym sądzę, że gdyby reżyser skupił się przede wszystkim na sukcesach Chrisa w pracy to widz zupełnie by nie skupiał się na jego życiowej tragedii i wtedy dopiero powstałby banał...
A tak pomijając już kwestie czy zakończenie jest odpowiednie czy nie uważam,że największym sukcesem twórców są emocje, jakie potrafili wywołać w widzach. Jak byłem w kinie to wszystkie dziewczyny w okolicy przecierały chusteczką oczy. Sądzę, ze nie jeden facet też się wzruszył.
Pozdrawiam:-)
Nie wiem czy 31 klientów do dużo, bo film milczy o tym ile i z jakim trudem zdobyli współstażyści głównego bohatera.
widać jak nieuważnie oglądałeś film i zapomniałeś o jednym bardzo istotnym fakcie - klienci ... szanowny Jay wspomniał przecież w rozmowie w toalecie ilu to klientów Chris ściągnął do ich firmy ? nieprawdaż ? jego pracowitość , determinacja , zapewne bardzo dobry wynik testu i osiągnięcia ( wyraźnie mowa jest o liczbie klientów jakich zdobył ) to wszystko z pewnością dało mu tam angaż -
Zapomnieliście dodać jeszcze o jego cv które czyta dyrektor w pewnym momencie filmu . Było tam napisane cos o wyróżnieniu o pierwszym miejscu w klasie zresztą Chris nieraz wspomina ze był w szkole bystry dobry z matematyki itp. Dla mnie było oczywiste że jest on ponad przeciętnie uzdolniony .....
akurat to, że był na pierwszym miejscu w klasie nie miało wielkiego znaczenia, bo była to klasa 12 osobowa i znajdowała się na wsi - to wywołało uśmiech na twarzach rekrutujących go na staż
Chodziło mi o pierwsze miejsce w klasie kiedy służył w marynarce tam bodajże była to dwudziesto osobowa klasa. Jak dla mnie to i tak ma znaczenie że się wyróżniał na tle kolegów ze wsi ale masz racje to słaby argument i ma tu raczej służyć jako element komediowy, ale ten z marynarką jest dość przekonywujący .
Pozdrawiam
Hmm może dostał się do roboty bo robił wszystko, by ją dostać i nie zniechęcił się po pierwszej próbie!!
Co twoim zdaniem powinni innego pokazac?? Jak po dorobieniu się majątku zaczął kupować drogi samochód lub nawet więcej??
Dla uwiarygodnienia zakończenia powinni pokazać tło zwycięstwa - choć trochę tego z kim konkurował o tą pracę i w czym był lepszy.
Rozumiem, że chodziło o coś innego - reżyser skupił się na pokazaniu determinacji głównego bohatera w pokonywaniu wszelkich trudności - to mu się udało. Ale ten prześladujacy go pech stawał się z minuty na minutę coraz bardziej męczący.
Być może końcówkę najbardziej zepsuła mi obsługa kina Atlantic, dając znać uchylonymi drzwiami, że film zaraz się kończy. Zmęczony ciągłymi niepowodzeniami głównego bohatera dostałem sygnał, że film skończy się za kilka chwil. Sytuacja bohatera była na tyle skomplikowana, że świadmość iż wszystko rozwikła się w ciągu kilku minut wybiła mnie zupełnie z nastroju do pozytywnego przyjęcia tego filmu, bo przez ostatnie 5 minut byłem pewien, że za chwilę zobaczę typowy amerykański banalny finał. I tak się stało.
Zupełnie się z Tobą nie zgadzam. Do tego stopnia, że postanowiłem się zarejestrować, żeby móc Ci odpowiedzieć.
Oglądając ten film też obawiałem się typowego amerykańskiego zakończenia. Ale tak się na szczęście NIE stało. Właśnie końcówka podobała mi się najbardziej. Nie było żadnej pompy, żadnych przemówień, orderów, aplauzów i w tle powiewającej amerykańskiej flagi, bo to jest typowe amerykańskie zakończenie. Zamiast tego osobista rozmowa w gabinecie i uścisk ręki. I tyle! Bo tak też jest w rzeczywistości. Gdy nam się coś uda to często tylko my wiemy jak bardzo jesteśmy szczęśliwi z tego powodu i nie ma akurat blisko kogoś z kim moglibyśmy się tym podzielić (Ci pracodawcy nie mieli pojęcia jak bardzo jest istotna ta praca dla Chrisa Gardnera i jak ciężko na to pracował).
Moim zdaniem reżyser wykonał kawał dobrej roboty. Zamiast oficjalnego odczytywania wyników testów i punktów zdobytych za zdobycie klientów mamy krótką rozmowę w toalecie, zamiast aplauzu całej sali - gest uściśnięcia ręki w gabinecie, zamiast przemowy głównego bohatera jak to mu było ciężko i że robił to wszystko dla swojego syna przerywane od czasu do czasu ocieraniem łez - obraz kroczącego Gardnera po ulicy "wśród innych szczęśliwych" i obraz jak przytula syna. Bez pomby, zbędnych fajerwerków, tak normalnie...
Bardzo podoba mi się Twoja interpretacja zakończenie. Do tego stopnia, że nabrałem ochoty drugi raz obejrzeć film, żeby się przekonać, że nie mam racji twierdząc, że reżyser poszedł w końcówce na łatwiznę.
nie weim o co chodzi z tym banalnym zakonczeniem...mi sie podbalo a poza tym ktos naprawde musial nie przeczytac napisu oparte na faktach....w tym fimie nie ma przeklamań
Myślę że nawet gdyby fakty mówiły iż Chris nie ?dogonił szczęścia? reżyser by wolał o tym nie wspominać . Film by wtedy nie dawał takiej dużej porcji pozytywnej energii i gdyby go obejrzał ktoś o podobnych przeżyciach niewiele by mu to dało . Lecz z takim zakończeniem film motywuje do wytrwałej walki o swoje marzenia .
Przecież film ten jest oparty na faktach, a że w ameryce wszystko jest możliwe, wiesz...od zera do milionera...to zakończenie moglo byc tylko takie. Uważam że film jest doskonały a gra Willa jest jeszcze lepsza!!!
Przecież film ten jest oparty na faktach, a że w ameryce wszystko jest możliwe, wiesz...od zera do milionera...to zakończenie moglo byc tylko takie. Uważam że film jest doskonały a gra Willa jest jeszcze lepsza!!!
Zakończenie banalne ale jak dla mnie przedstawione z odpowiednią finezją, mogli je dużo bardziej przerysować ale pokazane w takiej spokojnej formie ma więcej smaku... Jak dla mnie ok.
Szczerze mowiac tez bylam zawiedziona. Wolalabym banalny happy end np. Will trzymalby kluczyki od swojego nowego ferrari. Cokolwiek. Ale nie zakonczenie w stylu: mieli duzo dzieci i byli szczesliwi do konca zycia. Nikt nie chce na koncu zobaczyc napis mowiacy o zarobkach i sprzedazy firmy przez Chrisa. Szczyt bezczelnosci i brak szacunku do widza.
Jak dla mnie jest to jeden z lepszych dramatow jakie kiedykolwiek widzialem. A co do pytania dlaczego glowny bohater dostal to prace to byl taki szczegolik, ze na samym poczatku szkolenia, gdy mowino kandydatom o tescie koncowym, wspomniano ze mozna go bardzo dobrze napisac a i tak sie dostac(ze jakies koles mial dziewiecdziesiat kilkapunktow i go nie przyjeli) bo nie firma nie patrzy tylko na wiedze i 'wykucie' materialu, ze potrzebne jest cos jeszcze. I teraz przejdzmy do scenie w windzie, gdy Cgris napisal juz test i rozmawia z kumplem jak mu poszlo i pyta o pytanie nja ostatniej stronie, ale jego znajomy tego pytania nie dostrzegl. To oraz ulozenie kostki rubika w ktorkim czasie jak i bardzo dobra pamiec do liczb(zapamietanie nr telefonu) swiadcza o wysokiej inteligencji.Tym bardziej ze kandydaci nie musieli miec ukonczonych zadnych studiow wiec trzeba jakos bylo wybrac tego jedynego... Podsumowujac film jest rewelacyjny jako calosc jaki i w kazdym szczegole.
Co do sposobu pokazania happy endu, cóż, jak mawiał Brudny Harry: racja jest jak dziura w dupie - każdy ma swoją.
Dla mnie najważniejsze w owym zakończeniu było jedno "drobne" zdanie przełożonego: "Nie było tak trudno, jakby się mogło zdawać." Cholera, tylko główny bohater miał o tym pojęcie ile go to kosztowało! Nie wiem jak inni, ale ja mało, że bym takiego wyzwania nie podjął, to na pewno bym się w którymś momencie poddał. Bohater miał jakieś 10 do 15 powodów by dać sobie spokój. Czy ktoś taki, taki właśnie człowiek nie zasługuje na happy end? Czy dzisiejsze złoto Małysza to nie nie to samo? Może czasem warto doskonałość filmu poświecić czemuś ważniejszemu? Daniu ludziom do zrozumienia, że zwyczajnie warto!
Minęło trochę czasu od seansu i z tej perspektywy Twoje argumenty wyglądają bardzo sensownie.
Sęk w tym, że mi nie przeszkadza happy end, tylko jego forma. Twoje argumenty są bardzo dobre. Być może mój odbiór filmu różni się od Twojego ze względu na mój nastrój w tamtym dniu lub to, że zmęczył mnie prześladujący głównego bohatera przed 95% czasu trwania filmu pech, który jakoś koresponduje z moimi wcześniejszymi obserwacjami świata lub ostatnimi przemyśleniami...
Ta dyskusja pokazuje mi jak subiektywne jest postrzeganie filmu przez odbiorców i pozwoli nabrać dystansu do opinii, z którymi z gruntu się nie zgadzam.
Tło zwycięstwa? I w czym był lepszy od konkurentów?! Nie dość, że to wogóle nie ma znaczenia, to byłoby też nudne. Kompletnie zbędne. Jakie znów tło zwycięstwa?! To byłoby dopiero banalne zakończenie. Najważniejszy był przecież prosty przekaz - scena gdy wychodzi z budynku i dołącza do innych, szczęśliwych ludzi! Do tej chwili szczęścia dąży przez cały film.
Chris nie jest takim supergościem geniuszem jak w 'Buntowniku z Wyboru' czy 'Pięknym Umyśle', ale ma motywację - bardzo kocha syna. Sam nie wiedział nawet kto jest jego ojcem, co można wywnioskować w jednej z pierwszych scen.
Z określeniem tandety zdecydowanie przegiąłeś. Nawiązując do sceny przed meczem. Być może nie zrozumiałem o co Ci chodzi? Być może - znaczy jest duża szansa, że nie zrozumiałem. Być może Ty nie zrozumiałeś o czym był film?
Bardzo fajnie, że nawiązujesz do 'Buntownika z wyboru' i 'Pięknego umysłu', bo rzeczywiście porównanie do tych dwóch filmów wpłynęło nieco na moją negatywną opinię o dyskutowanym filmie. W tych dwóch obrazach jest to "tło".
Ale muszę przyznać, że Twoje zdanie o motywacji głównego bohatera trafia do mnie w tym momencie (być może dlatego, że minęło trochę czasu od seansu i wywietrzały ze mnie złe emocje jakie rozbudził we mnie film:)
Jeśli chodzi o tandetę, to napisałem łagodnie "jak po tandecie", bo film nie był tandetą tylko zakończenie sprawiało takie wrażenie.
A jeśli chodzi o moje zrozumienie o czym był film, to chciałem na początku zostawić bez komentarza, ale jednak podzielę się swoim przemyśleniem natury ogólnej.
Jeśli prawdą jest, że nie zrozumiałem o czym był film, to nie jest to moja porażka tylko autorów filmu. W sensie finansowym oczywiście sukces marketingowy, bo udało się dystrybutorowi wyciągnąć kasę z gościa, dla którego film nie był przeznaczony. Ale w sensie przekazu problem ma autor, bo nie potrafił nakręcić filmu zrozumiałego dla tych, których na film zaprosił.
To oczywiście dywagacje, bo uważam że film zrozumiałem. Co więcej, uważam że ten film nie jest tak zupełnie banalny i można go odczytywać na kilka sposobów, co udowadnia m.in. ta dyskusja.
(Do mnie np bardzo trafiła scena z kolejką do noclegowni, która jest świetną ilustracją skali problemu biedy i bezdomności w USA, uderzająco kontrastując z zalewającymi nas obrazami bogatej i szczęśliwej Ameryki.)
Pozdrawiam
Wchodzę na filmweb i zastanawiam się: 8 czy 9?
Pisząc posta wyżej sam siebie przekonałem, że 9.
Jak ktoś szuka tu odpowiedzi czy warto obejrzeć - zdecydowanie polecam.
Musiałes sie nastawic na takie zakończnie, ponieważ sam tytuł filmu "W POgoni Za Szczesciem" mdaje wiele do zrozumienia, czyli chodzi oto, ze pewnie to szczęścię go dogoni...
ps. nieoglądałem nawet filmu :>
Mimo, iż sporo na ten temat mogę przeczytać w poscie i w odpowiedziach na niego wciąż nie rozumiem jak można być rozczarowanym końcówką tego filmu:)