Mogę się śmiało założyć, że gdyby nie wyrobiona reputacja reżysera, to ten film nie byłby tak wychwalany po niebiosa przez pustych krytyków, którzy myślą, że znaleźli głębszy przekaz w sraczce. Dożyliśmy czasów, kiedy to "komedia" o rzyganiu i sraniu została nominowana do Oscara. Czy jest coś bardziej amerykańskiego?