Można powiedzieć że jest wazeliniarski...
Czyli wygładzony maksymalnie ...
Choć duże brawa należą się głównemu bohaterowi ,zrobił dobrą robotę ...
Ogólnie film jest słaby tak jak i bohater o którym jest ten film ...
Można sobie darować oglądanie....
No i ja sie tu nie zgodze...
Co do wygładzenia to owszem jest w tym troche prawdy ale umówmy sie, to byl film krecony o jeszcze wtedy aktualnym prezydencie stanow zjednoczonych, czyli czlowieku instytucji. to jest kraj gdzie ludzie, nawet filmowcy nie sprzeciwiaja sie wladzy (ewentualnie kontrowersyjni ludzie kręcący dokumenty jak - Michael Moore,a propo do ktorego to dokomentow byly 2 odnosniki w filmie). wiec film stoone troche wygladza ale i tak pokazuje fiska.
poza tym jest troche pokazana kuchnia wojen stanow zjednoczonych ostatnich lat, czy to pustynnej burzy czy tez ostatniego iraku.
generalnie ja oceniam film na dobre 7
i oczywiscie brolin zagral super !!
ale nie zgodze sie ze nie wart ogladania...
powiem tylko tyle ze josh brolin w ramach kampanii reklamowej filmu byl gosciem w tonight show (taki amerykanski talkshow jaya leno) gdzie opowiadal o wrazeniach z bialego domu (!) poniewaz byl tam z ekipa na specjalnym pokazie dla prezydenta busha i tej jego calej swity, ktora w filmie widac...
wiec troche mnie smiesza i martwia jakies komentarze ze to jest film antybushowski i stone go nienawidzi...niektorzy widac wiedza o nim tylko tyle co pokazuja w wiadomosciach tvp - a koles odszedl ze stolka tak skompromitowany ze smutni z tego powodu byli tylko zawodowi komicy, bo dostarczal im mase materialu, a ten film mial za zadanie jedynie poprawe jego wizerunku
"smiesza i martwia jakies komentarze ze to jest film antybushowski i stone go nienawidzi..."
ja filmu nie mialam okazji jeszce obejrzec, choc wydaje mi sie ze juz zupelnie a priori mozna powiedziec ze ten film jest jednak antybushowski. wskazuje na to nastawienie stona do busha nie tyle jako prezydenta ale tez jego jednorocznego kolegi z Yale ('68). Stone nie ukrywal swojej niecheci do busha... wrecz przeciwnie, za kazdym razem kiedy pytano go tylko o kwestie polityczne wylewnie wypowiadal sie nie tylko o prezydenckich decyzjach ale i o samym w. jako o ignorancie historii i nieudolnym polityku. dlatego tez nie spodziewam sie stonowskich peanow na czesc busha.
Coś w tym jest, film krytykując paradoksalnie jednocześnie łagodzi 'gorzkiego kaca' po Bushu.. Od czasu Alesandra czy WTC Stone sprawia jakby cichą lojalkę podpisał ;) lub się wypalił. GDZIE ten pazur i upór w drążeniu rodem z JFK* czy bezkompromisowość i realizm Plutonu ? Nie wiem, czy to nie jest też wina nienajlepszych scenariuszy, które ostatnio Oliver wybiera (powiedzmy jasno: Stanley Weiser asem nie jest). W każdym razie ja czekam na powrót 'starego, dobrego' Stona. Powrót niechby nawet i w planowanym dokumecie o Hugo Chavezie, byle na dłużej.
* drążył nie do końca, taki wątek jak 'JFK vs Elity Finansowe' czyli historię 'executive-order nr 11110' (więcej na http://dwagrosze.blogspot.com/2008/06/executive-order-11110.html ) całkowicie pominął. Lecz w niczym to nie uwłacza wartości JFK, wizja autora była kompletna i robiąca wrażenie.