Film po pierwsze jest strasznie nudny. Po drugie większość ukazanej w filmie walki opozycyjnej będzie niezrozumiała dla zagranicznego widza (jeśli takowi byli) a jakieś grono idiotów chciało żeby ten film dostał oskara? Zresztą nie mógłby dostać go ze względu na parę innych powodów, nawet poza tym najoczywistszym- czyli byciem nużącą propagandówką. Po trzecie- aktorstwo, które było bardzo słabe, na przykład rola Cezarego Kosińskiego była fatalnie obsadzona. Zamachowski zresztą też nie był delikatnie mówiąc, zbyt przekonywujący. Niektóre sceny wyglądały jakby były zrobione na odwal, albo na poziomie "trudnych spraw" jak na przykład scena z Dorotą Wellman. Przecież to było żałosne, wyglądało jakby ktoś wmontował w ten film scenę z jakiejś amatorskiej twórczości. Pomijam już sprawę, że reżyser oczywiście udaje, (tak jak jego widzowie zresztą) że wierzy iż tzw wątek "Bolka" to wymysł sbeków i pisowców a Wałęsa nigdy nie współpracował i nie donosił.
Generalnie film jest hagiografią prostaka i typowego Nikodema Dyzmy polskiej polityki. A taki łamaniec nie mógł się udać. Andrzej Wajda stoczył się tym filmem nawet z tak niewysokiego poziomu jakim był lepszy choć nie rewelacyjny "Katyń".
A te idiotyczne i męczące wstawki z archiwum polskiej telewizji. Dziwna maniera "mistrza" polskiego kina, który czasem chyba nie jest pewien czy kręci fabułę czy dokument.
W scenie z rozdawaniem ulotek w tramwaju, nawet w pewnym sensie złożył hołd swojej własnej (!) twórczości. Nie wiem co poeta miał tam na myśli wmontowując urywki z człowieka z żelaza czy tam marmuru. Pewnie coś w stylu: zobaczcie jak moimi filmami walczyłem z komuną i teraz dalej ciągnę ten patriotyczny obowiązek kręcąc film o największym bohaterze wszech czasów. Szkoda tylko, że wyszedł z tego propagandowy gniot.