„Wandea życie albo śmierć” – Niestety od początku raziło mnie to, że widz jest wprowadzany do akcji bardzo szybko i z minimalną ilością informacji. Generalnie w ciągu kilku minut dowiadujemy się o losach rewolucji, o byłym dowódcy bitew morskich Wandei i po krótkim wstępie jak w filmie przygodowym zbierana jest drużyna bohaterów, która w swoich szeregach ma piękną damę-hrabinę z super mocami. Trochę płytko to wyszło, a przez to osobiście nie poczułem tzw. chemii z bohaterami tej historii. Następnie mamy pokazane pierwsze starcie z armią „błękitnych” którzy mają przewagę liczebną i działa, po której Wandea skarży się że chłopi z jego armii uciekają z pola bitwy lub giną jak muchy. Bitwa trwała góra kilka minut i ja naprawdę nie wiem jak to się stało że ją przeżyli bo zaraz potem jest scena uroczystej kolacji po bitwie. Niestety sceny przebiegu bitew są pokazane drętwo i widać jak scenarzyści bardzo chcieli pokazać to że armia chłopów uzbrojonych w prymitywne widły i kilka sztuk broni palnej, na otwartej przestrzeni wybiega na zawodową armię i masakruje ją przy okazji pokazując atrakcyjną panią hrabinę która daje łupnia żołnierzom. No ni w ząb mnie to nie przekonuje. Także jak dla mnie film ten jest maratonem historycznym, który do nie zaznajomionego widza z historią Wandei nie jest w stanie dotrzeć.

Tyle od strony filmowej. Od strony historycznej to jak najbardziej, film pokazuje zbrodniczą i wciąż gloryfikowaną rewolucję francuską i przede wszystkim historię o bohaterze walczącym za katolicką wiarę.