Jeszcze niedawno (przed premierą) byłem zbulwersowany czytając komentarze, w których ludzie pisali, że ten film okaże się porażką. Myślałem wtedy: "Jeszcze się zdziwicie!". Jednak po dzisiejszym seansie to ja jestem zdziwiony. Największy zawód ostatnich lat, jeśli chodzi o moją osobę. Naprawdę dawno tak bardzo nie byłem zawiedziony z powodu jakiegoś filmu! Praktycznie zero humoru, drewniane aktorstwo, nieudane podrabianie stylu Tarantino - typowe dla tego reżysera sceny (np. zbliżenia na twarz, szybkie ruchy kamery) wyszły sztucznie i komicznie. Obrazu nędzy i rozpaczy dopełniał głośny i szczery śmiech czwórki gimnazjalistów siedzących w ostatnim rzędzie, dla których ten film był najwyraźniej zabawny. Według mnie, jest to jedna z największych porażek polskiej kinematografii. Wolę już te wszystkie komedie romantyczne - one przynajmniej były takie, jakie miały być w założeniu.