Oj, chyba Jerzy Kiler źle zainwestował, dając kasę na kinematografię:)
A tak poważnie, to nie wiem, dlaczego to w ogóle jest komedia. Dla mnie nie jest. Całość akcji nie jest zabawna. Wulgaryzmy też nie są śmieszne. Są żenujące. Przykładowo w komediach Barei nie klną, a całość bawi ludzi do dzisiaj. Może to znak naszych czasów, bo kiedyś zespół wychodził na scenę, śpiewał, a naród szalał. A teraz wyjdzie taki jeden z drugim i pierwsze co krzyknie, to : "Jest za........ście!!!".
Kiedyś wystarczyło :"Sie macie ludzie" i publiczność już była ugotowana.
Reasumując - podobny poziom co "Lejdis", "Testosteron" i cała reszta kiziu miziu. Aha! I plakat niesamowicie podobny do "Przekrętu", nie sądzicie?
Dla mnie to jeden z tych filmów po obejrzeniu którego czuję się obrażona.
Momentami, prawie jak przy horrorach, miałam ochotę zamknąć oczy i zatkać uszy, ze strachu chyba...
cyganie, rusek, imię Borys zaplątane w to, jak kolega wspomniał plakat tez. Duzo inspiracji z Przekrętu. Wejście do Borysa i ten dialog niczym z Pulp Fiction :) z czegoś trzeba korzystać
Rozumiem, ze obrazacie 'Weekend' jako malo ambitna komedyjke, ale ;Testosteron'? czy Dzien Swira tez nazwiesz 'kiziu miziu', bo to, ze te dwa filmy sa innego gatunku, nie zmienia to faktu, ze maja bardzo podobna tematyke
Ja nie obrażam "Weekendu", ja się obrażam na "Weekend", a to subtelna różnica... ;-)
Po pierwsze primo - "Dzień świra" jest jednym z moich ulubionych filmów i nigdy nie porównałbym go do ww. Po drugie primo - w "Dniu..." o coś chodzi (frustracja, natręctwa, otoczenie, rozczarowanie itd), a nie tylko o to, żeby zacząć na ch......., a skończyć na k........ .
Cześć szpirytus!
Cóż...Nawet nie wiem co napisać, ale spróbuję.
Wydaje mi się, że autorzy tego produktu zwyczajnie zakpili sobie z widza. I to nawet nie z widza - intelektualisty, tylko z normalnego, zwykłego entuzjasty kina, który chciał spędzić miły wieczór w kinowej sali.
Rozumiem, że Pan Cezary pała wielką miłością do twórczości Tarantino i Ritchiego, ale po co starał się przenosić te wzorce na polski grunt? Nie wziął przykładu z kolegów, którzy nie raz sparzyli się takimi zabiegami.
Potok wulgaryzmów lejący się z tego badziewia zalewa całość. I choćby Jan Frycz stawał na głowie i wznosił się na wyżyny aktorskiego rzemiosła utonie w tym gó..... razem z pozostałymi szarakami gimnastykującymi się niebywale.
Pazura myślał, że stworzył sprawne kino akcji, a tymczasem dał dowód swojej niekompetencji jako reżyser. Zawsze Go szanowałem, ale odnoszę wrażenie, że staje się on błaznem nadwornym.
Robię sobie z tego knota grubą nieprzyzwoitość!!