Bardzo, bardzo, bardzo chciałabym dotrzymać słowa, które napisałam 100 tematów temu i wystawić lepszą ocenę "na zachętę" i dlatego, że to polska produkcja, które lubię.
Niestety nie zrobię tego, bo muszę zachować choć trochę godności w obliczu niezbyt wyszukanego dzieła.
Musiałabym napisać epopeję, gdybym chciała wymienić wszystkie wady, więc wymienię kilka najbardziej oczywistych:
- fabuła oklepana niczym boki konia od szpicruty,
- efekty specjalne mizerne, nawet nie ma porównania z Matrixem, ponieważ w Matrixie nie było przeskoków stopklatki między kadrami, tutaj odnosi się wrażenie, że w poszczególnych kadrach obraz się zacina np. przejście od stojącej postaci do wystrzelonej kuli,
- za dużo charakterystycznych aktorów zostało nawtykanych na siłę, nie wiadomo na kim się skupić, nie można się utożsamiać z jednym aktorem, bo jest ich za dużo,
- kiepskie i straszne wręcz aktorstwo Lewandowskiego, Wilczaka, Tyndyka i paru innych,
- dobry podkład muzyczny, ale za głośny,
- za długi, za długi i jeszcze raz za długi, połowę scen można było śmiało wyciąć, bo nic nie wnoszą do filmu, ale nie po to zapłaciło się masę forsy kolegom aktorom, żeby potem ich wycinać, prawda?,
- najprawdopodobniej film miał być pastiszem na wszystkie amerykańskie produkcje sensacyjne, gdzie jedną kulką można przepołowić człowieka na pół, albo wystrzelać serię z karabinu maszynowego i nie drasnąć bohatera, lecz takie filmy miały swoją popularność w latach 90-tych, dzisiaj chcemy choć trochę realizmu w kinie i tv, stąd duża popularność takich seriali jak CSI, Cold Case, czy Without a trace,
- niesmaczne żarty o wibratorze w tyłku, czy gejach, już nawet nie chodzi o poprawność polityczną czy moralną, po prostu takie teksty są tandetne i nie nadają się do filmu, który w założeniu ma być komedią.
Nie wszystko jest "be". Kilka scen jest naprawdę dobrych, np. końcowa z Czarkiem Pazurą, kiedy mówi "the end". Wziąłby facet kilku fajnych aktorów, a nie kilkunastu, czy kilkudziesięciu i zrobił porządną komedię na miarę "Killera", zamiast stworzyć taką mizerną, komercyjną papkę. Miał szansę, ale ją zmarnował, bo to co się dzieje w jego życiu osobistym przedkłada się na życie zawodowe. Zrobił się maksymalnie sztuczny, zabawny tylko w wyuczonych pozach, takie same kręci też filmy. Gdzie jest ten fajny facet z "Pogranicza w ogniu", czy chociażby "Killera"?
Napiszę tak: można się wybrać na ten film z kubełkiem popcornu, kubkiem coli, jak się miało kiepski dzień w pracy i marzy się o zakupie broni maszynowej i strzelaniu do wszystkiego co się rusza, w pierwszej kolejności do kierownika w pracy. Oglądając taki film wyłącza się myślenie, jatka na ekranie aż tak nie razi swoją bezsensownością i nawet Małaszyński wydaje się przystojniejszy niż zwykle. ;)
5/10 (zdaję sobie sprawę z zawyżenia oceny) - jednakże boleję nad straconą szansą aktora, który powinien pozostać aktorem.
Do tej pory na liście najgorszych polskich komedii królowało "Ciacho" i "Idealny facet dla mojej dziewczyny", teraz na miejscu nr 3 uplasował się "Weekend".