To ciekawe, bo we wszystkich przypadkach jakie ja znam, tytuł nadał producent, tak jak samo jak to dzieje się na całym świecie.
Jeśli babcia ma wąsy to jest dziadkiem. Nie ma znaczenia czy jest tłumaczem czy stolarzem. Producent tak jak dystrybutorzy na całym świecie nadają tytuły jakie im się podobają, niekoniecznie dosłownie tłumaczone z oryginału.
Tytuł jest przetłumaczony dosłownie. !اژدها وارد میشود (oryginalny tytuł dzieła) jest dokładnie tym samym co perskie tłumaczenie nazwy sławnego filmu z Brucem Lee. Tylko z wykrzyknikiem na końcu.
jeśli tak jest ... to jest delikatne nadurzycie... w pierwszej chwili myślałem że to jakaś kontynuacja filmu z Brucem Lee
W takim razie jest to irytujace nadużycie. Ciekawe, jak by ludzie zareagowali na film pod tytułem "Gwiezdne wojny", ale nie mający nic wspólnego z oryginałem?
Owszem. Tytuły nie podlegaja prawu autorskiemu, ale wypadałoby zachować jakaś przyzwoitość...
To byłoby ciekawe, bo słowo "Terminator" dawniej znaczyło w Polsce "Praktykant". Kiedy ktoś szedł na praktykę do rzemieślnika, mówiono, że "terminuje".
Był taki piękny skecz w "za chwilę dalszy ciąg programu" (chyba) - facet wali młotkiem szewskim w but i napis "terminator", dwóch facetów stuka w buty i napis ,,terminator 2".
W Polsce o ile treść opowieści nawiązywałaby do szeroko pojętej edukacji zawodowo - emocjonalnej nie byłoby problemu. Za granicą podobna produkcja nosiłaby tytuł ,,uczeń irlandzkiego dekarza".