Dlaczego prawdziwi Polacy nie hejtują? Przecież ten film pokazuje nas od najgorszej strony, że niby potrafimy tylko pić, kłamać, robić machlojki, jesteśmy oportunistami, same najgorsze pomyje. Do tego dla kasy mordujemy. Gdzie jest granica antypolskości. Ida zjechana równo, Wesele wychwalane pod niebiosa. Narodowa paranoja. Ode mnie 10/10.
Ale "Wesele" nie zmienia biegu historii, to po pierwsze. Po drugie uważam, że alkohol, machlojki itd. są powszechne na Świecie i nie można ich wiązać jedynie z Polakami. Smarżowski jednak genialnie to wszystko przedstawił w filmie - kto nie ma pieniędzy, ten nie ma startu, pamiętając o tym, że pieniądze w życiu szczęścia nie dają, a jedynie dobra przez nie nabyte oraz, że nie wszystko można za nie kupić. Te wszystkie człony dały kapitalną całość, taką, że bardzo często i bardzo chętnie wracam do tego filmu, ponieważ jest życiowy, miejscami przerażający, ale zarazem śmieszny, iście groteskowy.
Z ruskich też się śmiejemy ,że chleją więcej od nas z ich dywanów na ścianach, a jak już ktoś z dystansem spojrzy na nasze wady i przywary to wielka obraza. Niestety nie ma ludzi idealnych i o tym jest ten film genialnie zobrazowany. Trochę dystansu.
Niestety - tacy jako społeczeństwo jesteśmy. Bo jak inaczej można opisać społeczeństwo, które DWA razy wybrało sobie na prezydenta drobnego gnojka, cwaniaczka i pijaka z postkomunistycznej nomenklatury - typka, którego w porządnej firmie nie zatrudniliby nawet na woźnego. Wcześniej Wałęsę, a i później też nie było lepiej. A wybory sejmowe? Przecież sejmy każdej kadencji roją się od wszelkiej maści Dyzmów, alkoholików, drobniejszych i większych złodziei - i przecież KTOŚ ich wybrał, i to w przeważającej większości z ostentacyjną premedytacją, i to po kilka razy pod rząd, nawet po tym, jak już skompromitowali się tak, że wydaje się, że już bardziej by się nie dało. Niestety - takie mamy społeczeństwo. Dlaczego używam terminu społeczeństwo, a nie naród? Bo naród, to coś więcej - naród to wielka wspólnota przeszłości (największa jego część), teraźniejszości (mniejsza) i przyszłości (ex aequo z przeszłością). Naród to wspólnota dziesiątków pokoleń, które były przed nami i które będą (oby), jeszcze po nas. Jako naród możemy pochwalić się tym, że pięknych epizodów było w naszej historii więcej, niż parszywych, ale po dwóch wielkich kataklizmach - straty wojenne ( w których zginęło 80% elit, jakie by one nie były) i 50 lat komunizmu/socjalizmu, który ze swej natury promował i nagradzał chamstwo, pijaństwo i inne oczywiste patologie, aktualny na linii czasu wycinek narodu (czyli teraźniejsze społeczeństwo), raczej ma ciągle więcej cech negatywnych, niż chwalebnych. Od nas tylko zależy, czy te proporcje się odwrócą.