1. Magiczny, amerykański klimat filmów lat 80-tych i 90-tych spełnia niemal wszystkie wymagania 'obiektu', który ma szansę odnaleźć się na liście Światowego Dziedzictwa. Jestem nieobiektywny kiedy w fimie widzę białe buty za kostki, luźne ubrania jakby wyszarpane z lumpexu, koszule wpuszczone w spodnie, bujne opakowania głowy, ojcowskie swetry, proste sukienki do kostek no i oczywiście - kasety magnetofonowe.
2. Film ubrany w klasyczny schemat piątkowego melanżu - ekscytacja, świetna zabawa, schyłek imprezy, zgon i kac (również moralny) oraz wizja konsekwencji i nadzieja na zdrowe jutro. Świetna - moim zdaniem - konstrukcja postaci Marka. Introwertyk płynący na asymetrycznym autopilocie w obliczu braku konieczności obcowania pomiędzy ludźmi.
3. To nie pierwszy i pewnie nie ostatni film będący krzykiem z pod znaku "They Don't Care Abou Us" - sądzę, że momentami reakcje młodych ludzi były przesadzone - szkoda - przypominało to gaszenie pożaru kanistrem z benzyną, czyli trochę taka sztuka dla sztuki - co było powodem tego, że Mark chciał zakończyć nadawanie na częstotliwości 92.
4. SPOJLER - bardzo fajnie, że filmu nie zakończyły puste, (de)moralizujące hasła dorosłych pod tytułem "A nie mówiłem, (..)" czy zrozpaczone twarze młodych ludzi, którzy właśnie stracili życiowego przewodnika - film zakończył się tak jak sportowa kariera Adama Małysza - w szczytowym momencie formy i chwały głównego bohatera.
5. Film zwyczajnie optymistyczny. Przywołuję wspomnienia z czasów, kiedy wszystko było po prostu takie - lepsze (?) - dla mnie zdecydowanie tak.
Adnotacja - o tym, że film z mocnym wątkiem radiowym będzie nadawany w telewizji, dowiedziałem się z polskiego radio.