To już jest tak przesadnie złe, że świat powinien implodować od przeładowania
romantycznego absurdu. Już po Zmierzchu świat wampirów został zniszczony, a teraz
jeszcze zombie chcą nam zabrać? Pozostaje teraz tylko czekać na film o wilkołaku, który
zakochuje się w ludzkiej kobiecie i ma dylemat, bo już spłodził na pieska 6 szczeniąt ze
swoją wilczą żoną O_o
Wczoraj powiedziałabym to samo, tzn wczoraj przez pół dnia się z tego śmiałam "Run while you still can, Mummies", bo pewnie byłyby następne, jeśli doszło już do seksownych zombie, no rzyg i te sprawy, ale jeszcze w fazie beki z tego motywu trafiłam na początkowy fragment książki na stronie empik.com (Ciepłe ciała, Isaac Marion), na postawie której jest ten film, rozbawiło mnie to, co przeczytałam i parę godzin później miałam przeczytaną tę książkę.
Powiem tak: naprawdę nie jest tak źle, jakby można się spodziewać. Nie jest to ani trochę emo. Narratorem jest sam zombie, który opowiada o swoim zombie życiu i z początku jest to opowieść przesiąknięta subtelnym, troszkę chorym humorkiem. Moim zdaniem nie ma w tej książce nic naprawdę obrzydliwego (ani razu się nie skrzywiłam, ani razu nie przewróciłam oczami). Choć nie jest to rzecz jasna żadne arcydzieło, to jest to bardzo sympatyczna i wdzięczna lektura i nieraz miałam dobry zaciesz, wyobrażając sobie, jak to i to może zostać przedstawione na ekranie. Żadnej nekrofilii nie stwierdziłam, możliwe że ludzie się pozytywnie zaskoczą na tym filmie. Może jest trochę banału i słodkości na koniec, no ale to właśnie bardzo filmowa historia, nie dziwię się, że zrobili film i w sumie czekam na niego z niecierpliwością. :D
O jaa... Poddaję się. Przeczytałam właśnie tę książkę z czystej ciekawości ludzkiej głupoty i nieźle się zdziwiłam. To nie jest romans nastolatki z zombie. To post apokaliptyczna wizja, w której żywi ludzie mają tak martwe dusze, że zombie wydają się pałać większą życiową energią. Też jestem ciekawa jak to wyjdzie w filmie. Plakat do niego jest skrajnie idiotyczny, ale mam nadzieję, że fabuła nie odbiegnie od pierwowzoru. Mam nadzieję, że tego nie ocenzurują. W książce oni klną i robią rzeczy, które raczej nie nadają się do pokazania w filmie dla nastolatków.
Strach sięgać po książkę po tym jak na okładce zobaczyłam, że rekomenduje ją sam Meyer aż strach się bać ;)
Rozterki natury moralnej mają się tak do zombie, jak tarcie twarzy papierem ściernym, do miło spędzonego czasu. Z tym wilkołakiem to bym się wcale nie zdziwiła... Pewnie już właśnie komuś pomysł podsunąłeś/łaś. Biedne, biedne zombie... Nie przeżyje tego. Mam nadzieję, że niedługo naszą cywilizację zniszczą kosmici, bo jak tak dalej pójdzie to nastolatki zaczną się zakochiwać we wszystkim co ma ładny pysk i nie spier***a na drzewo. Ich miłość jest widocznie nieograniczona. Mumie z pewnością trzęsą teraz bandażami.
Oj tam, bo wy nie wiecie jakie to ważne, mieć chłopaka! :P Bez chłopaka nie ma lansu na dzielni. A tak to się laski będą mogły pochwalić:
- A mój to błyszczy i zajebiście w baseball gra! Co prawda trochę gejem zajeżdża i dziwnie się na mnie patrzy, jak mam okres... ale za to te włosy!
- Ha! A mój to jak się jakiś krzywo na mnie spojrzy to mu głowę odgryza. Gentleman pełną gębą, że tak się wyrażę. A ty?
- A mój to na pieska lubi i śmierdzi mokrą sierścią. Czasem jeszcze nasika mi do doniczek. Ale wiecie presja innych dziewczyn była duża...
O, takie rozmowy będziemy niedługo słuchać. Oj złe czasy dla kinematografii, ale piękne dla szyderców ;]
Zmiennokształytnym. To się wywodzi z tego jego plemienia indiańskiego. Jest na to jakaś specjalna nazwa, ale jej nie pamiętam.
Ogólnie to chodzi o to że są Wilkołaki takie jakie znamy z większości filmów oraz ludzie którzy zmieniają się w wilki.
Nie ważne, ale z tego co pamiętam w filmie chyba pada słowo wilkołak, no chyba, że mi pamięć szfankuje.
O ile mi wiadomo to w filmach i książkach wampiry się świecą jak kula disco, więc nie brałbym tego za jakiekolwiek źródło informacji.
A ja się cieszę. Fajnie, że zrobili tak rozbudowany świat z wampirami. Kiedyś będziemy za nimi tęsknić, a moda już powoli przemija (może jeszcze kilka lat). Teraz będą rządzić (mam nadzieję, może jeszcze nie teraz) zombie - to dobrze, bo nie było żadnego dobrego filmu z nimi. Jak słyszę zombie, to przypominam sobie jeden z odcinków X Files i wygląd zombiaka z Heroes of Might and Magic 3. Reżyser jest dobry, jak i obsada, a i powieść niezła, jak pisała AnnaCsillag, więc może być niespodzianka.
Rozumiem Twój punkt widzenia, ale tak szczerze, autor książki z reguły ma mało do powiedzenia przy produkcji filmu. Saga "Zmierzch" też ponoć jako książka jest całkiem spoko (nie wiem, nie czytałem, to i się nie wypowiem więcej), a film...no bezlitośnie wykrwawia gatunek. Problem z historią Zmierzchu jest głównie taki, że, jak to ładnie określił Stephen King, nie przedstawia żadnych wartości poza tym, że to strasznie ważne mieć chłopaka (co chyba napisałem gdzieś wyżej z resztą). No i gra aktorska Kristen "Kamienna Twarz" Stewart XD Ba! Nawet odtwórca jednej z głównych ról nie cierpi swojej postaci (mowa o boskim Robie, wiadomo... swoją drogą to całkiem spoko aktor, tylko się trochę wkopał, bo teraz będą go kojarzyć głównie z tej roli... no ale wiadomo, $20 mln, czy ile on tam dostał piechotą nie chodzi). I dlatego tak sobie myślę, że Warm Bodies będzie podobną kichą.
A rozbudowanych światów z wampirami są setki, wystarczy któryś zaadaptować. Trik polega głównie na tym, że ekranizowane są adaptacje powieści dla nastolatek, bo to się po prostu dobrze sprzedaje. Ale taki film w świecie Wampira: Maskarady. O, to bym zobaczył ;)
Jeśli chodzi o "Zmierzch" to moim zdaniem film jest lepszy, bo szybciej się kończy. Pierwsza część ma ponad 400 stron, czyli jakieś 3-5 godzin czytania o tym, jak to Bella jest zakochana w mężczyźnie o miedziano-rudych włosach (ten opis koloru powtarza się co 3 stronę) i jak to ona chce spędzić z nim wieczność. Nie wiem jak będzie z tym filmem, nie czytałam książki. Ale wiem, że Hoult jest świetnym aktorem i choćby dla niego warto będzie obejrzeć ten film :)
Nie spodziewałam się, że do tego dojdzie. O ile wampiry mają ludzki wygląd, wdzięk, urok i zdolność analitycznego myślenia (żeby nie było, nie chodzi mi o tych wygłaskanych lalusiów ze "Zmierzchu", ale na przykład takiego Drakulę lub Lestata), o tyle zombie są rozkładającymi się zwłokami, o zielonkawej cerze, odpadających kończynach, a jedyne zdanie, jakie potrafią sklecić, to "I wanna eat your brain"! Jeszcze tego brakowało, żeby zombie przeżywało miłosne rozterki. Pytanie - co będzie straszyć w przyszłości, bo na razie sytuacja przedstawia się następująco:
wampir: sweet sparkling top model;
wilkołak: duży i przytulaśny misio-piesek;
zombie: umięśniony, doskonale zakonserwowany marzyciel.
I gdzie przy takim rozumowaniu znajdzie się miejsce na potwora?
Niestety tak, takie są realia gatunku paranormal romance w XXI wieku, ale to nie powód, żeby wyrabiać sobie na ich podstawie cały pogląd odnośnie postrzegania potworów. To, że nastolatki rzucają się na 'Zmierzch' jak bezpańskie psy na ochłap mięsa nie znaczy, że taki, dajmy na to, 'Dracula' stracił na popularności. Moda na ugładzony wizerunek tych czy tamtych potworów jest, jak wszyscy dobrze wiemy, chwilowa, bo ten czy tamten film podbił serca dającej się łatwo ogłupić młodzieży, albo ta czy tamta książka stała się bestsellerem wśród egzaltowanych nastolatek. Klasyki natomiast mają fundamenty twarde jak stal i żaden 'Zmierzch' czy cokolwiek innego nie ruszy ich z miejsca. Po prostu nie tyle nie można, co się nie da. Przecież nikt, kto wcześniej był fanem krwiożerczych wampirów z prawdziwego zdarzenia nie da się nagle od tak sobie przekonać do ich błyszczącej, wegetariańskiej wersji. To, że komercja robi z potworów takich gogusiów nic nie znaczy. Takie działanie zawsze jest chwilowe. A jeśli ktoś lubi takie stwory w oryginalnym, pierwotnym wydaniu... cóż, tego Ci u nas dostatek. Wystarczy poszperać wśród starszych filmów czy mniej komercyjnych powieści i voila! Nie wiem, o co tu się tak rzucać.
A co do 'Warm bodies' (czy tam 'Ciepłe ciała', jak kto woli), nie jestem jeszcze w pozycji, w której mogę się na ten temat ze stuprocentowym przekonaniem o słuszności wypowiadać, ponieważ zaczęłam czytać z ciekawości i jestem dopiero w trakcie, ale jak na razie ma to tyle wspólnego ze 'Zmierzchem' co schabowy z dietą wegańską. Ludzie mogą ją traktować różnie, ale na pewno nie jak typowy paranormal romance dla nastolatek. Świat w tej powieści jest dużo bardziej brutalny, bezwzględny i surowy, a zombie wcale nie są 'doskonale zakonserwowanymi marzycielami' (swoją drogą, bardzo zgrabne określenie, tylko być może do innych zombiepodobnych, ugładzonych stworów), ale rozsypującymi się, gnijącymi, praktycznie całkowicie pozbawionymi zdolności mowy (w wielu przypadkach całkowicie) pożeraczami ludzkich ciał. Można w gruncie rzeczy podejść do 'Warm bodies' jak do łagodnej, zombiestycznej fantastyki, ale równie dobrze można ją potraktować jaką fajną i całkiem ładnie opakowaną metaforę. Może jestem płytka albo łatwo dająca się ogłupić (jak to rzekłam wcześniej w stosunku do innych), ale parę zdań naprawdę do mnie trafiło. I nie, nie traktuję tego tylko 'moralne rozterki zombie', nawet jeśli powinnam, bo sądzę, że autor zakamuflował wśród swego czarnego humoru i brutalnych zagrywek kilka całkiem uniwersalnych prawd o życiu i trzeźwych na nie spostrzeżeń. I naprawdę uważam, że do tego filmu nie warto nastawiać się od razu zbyt pochopnie i traktować go stereotypowo, bo jeśli zostanie on potraktowany tak, jak powinien w stosunku do książki, możemy się czasem miło rozczarować ;).
Nie czytałam książki, swoją wypowiedź oparłam na plakacie i opisach filmu. Dlatego nie podważam Twojej opinii co do literackiego pierwowzoru, obawiam się natomiast, że kinowa wersja pójdzie z duchem komercji i spłyci całą fabułę do różowej papki, jaką karmi się dzisiejsza młodzież. A niestety, papka ta zamienia myślących ludzi w jamochłony, które biernie i całkowicie bezkrytycznie przyjmują to, co serwuje im telewizja, natomiast dostają niestrawności, gdy przyjdzie im przetworzyć coś ambitniejszego. Nie chcę generalizować, bo wiem, że istnieją ludzie, którzy wciąż jeszcze dążą do pogłębienia swojej wiedzy, ale większość społeczeństwa, to pokolenie "nie chce mi się", które nigdy nie wyjdzie poza to, co może zdobyć bez wkładu własnego. Tacy nie sięgną po klasykę gatunku, przeciwnie, będą uparcie twierdzić, że to, co widzą na szklanym ekranie jest jedyną i niepodważalną prawdą. Dzisiejsze kino komercyjne tworzy świat, w którym wszystko jest słodkie i milusie, a większość nastolatków poza komercję nie wychodzi. I to mnie przeraża.
Wiem, snuję zgorzkniałe, apokaliptyczne wizje. Ale ma to swoje plusy. Będąc zawsze przygotowana na najgorsze, mogę zostać zaskoczona tylko pozytywnie. Pożyjemy, zobaczymy. :)
BTW: masz bardzo adekwatny nick. ;)
Co do Twojego wpisu:książkę czytałam i naprawdę jak na ten gatunek nie jest taka zła. Facet ma ciekawy styl a fabuła jednak trochę się różni od tendencyjnych romansów paranormalnych. Najbardziej urocze są dzieciaki zombie.
I nie zgodzę się z tym że to telewizja narzuca nam gust. Jeśli ktoś urodził się z "tym czymś" to głupie programy mu tego nie odbiorą. Moja mama urodziła się dawno temu a głębszego repertuaru nie łyknie(chociaż może ja nie wiem co jest głębokie, bo oglądam różniste filmy...).
P.S.Garfield cudo!