czepianie się komedii romantycznej pod względem głębokości jest bez sensu, wiadomo, że będzie za-głęboka, jak zawsze. w każdym razie - sama idea bardzo mi się podobała. znaczy szkoda, że na końcu i tak się pozamieniali z ludzi (w końcu musiał być ciepłokrwisty, żeby mu stanął przy nowej dziewczynie). w każdym razie - idea, że osamotniony jest zły, zostaje zombie, a potem szkieletorem ze zgryzoty, a wystarczy dać im trochę miłości, żeby z powrotem stali się ludźmi, uważam - bardzo ładna. taka miłość ku inności, spodobał mi się motyw :3 i choć historia miłosna jak każda inna to ja się bardzo uśmiałam, szczególnie z tych wszystkich reakcji i charczenia zombie'jskiego no i wewnętrznego głosu 'nie gap się, nie gap się'. przeurocze :D