Począwszy od "Strasznego filmu" produkcje w tym stylu toczą się bardzo szybko po równi pochyłej w dół. O ile pierwsza część "Strasznego filmu" odniosła duży sukces, i co by nie mówić była jakimś novum w gatunku parodii, o tyle "Wielkie kino" i jego poprzednik, czyli "Komedia romantyczna" to produkcje wręcz kalkowe. Zero nowych pomysłów, ciągle te same odgrzewane sceny z upadaniem czy biciem się po twarzy, humor wręcz chodnikowy (taki niski).
Kiedyś parodie były robione z głową, każda scena różniła się od innej, każdy parodiowany film był wyśmiewany w inny sposób. Dziś wszystko parodiuje się tak samo - trochę tańców, trochę nagich lasek, trochę żygów, trochę sexu, trochę pierdzenia, dużo bezsensownych upadków i idiotycznego bicia się po gębach. To już nie śmieszy. Śmieszyło w pierwszej części "Strasznego filmu".
Szczerze mówiąc spodziewałem się, że "Wielki kino" okaże się totalną klapą. Nawet upadki mogą śmieszyć, ale gdy się upada z klasą. Tak jak wiecznie żywy porucznik Drebin :-)