Film ten oglądałam w czwartek na ale kino i myslałam że nie wytrzymam z nudów do końca.Za
"hadewijch"wziełam się głównie dlatego że porusza kwestie religii co mnie
interesuje,oraz fabuła wydawała mi się ciekawa,cóż przeliczyłam się.Film może i jest
ambitny,niesie przesłanie,skałania do jako takich refleksji ale poza tym jest
poprostu...nudny i tyle.
Dla mnie filmy muszą być zarówno ambitne i mądre jak i inspirujace i ciekawe,dwie
pierwsze rzeczy nie istnieją bez tych drugich,bo bez nich całość jest bez sensu.
"Hadewijch" ma swój klimat,dobrze opowiedziana historia dziewczyny nie do końca normalnej
można by nawet rzec psychicznej,której tęsknota do Boga ma wręcz podłoże
erotyczne,dziewczyna pragnie Boga,chce móc go dotknąć,nie wystarczają jej
modlitwy,Celine sama powiedziała że jest"zakochana"w Bogu.
Cała historia może by się wybroniła gdyby nie okropne dłużyzny,sceny przeciągne w
nieskończoność.
Na + jest aktorka w roli Celine według mnie dobrze poradziła sobie z rolą,na
marginesie-cholernie podobała mi się ta jej "nieskazitelnie biała skóra"-chciałabym
mieć taką.
Ogólnie mimo tego film warty jest obejżenia ale nie dla wszystkich,osoby które szukają
tanich i kiczowatych rozrywek raczej się nie nadają do tego seansu,dla całej reszty
polecam i oceniam na 6/10.
tak niewybaczalne DŁUŻYZNY nic nie wnoszące do filmu są po prostu nieznośne, to typowy szkolny reżyserski błąd... może zamiar była ambitny ale dlaczego jak go oglądałem czasami przechodziły mi myśli: "kiedy się skończy".... są może z 3 sceny istotne, ciekawe, ale to zdecydowanie za mało.