Kilkoro nastolatków otrzymuje zaproszenia na tajemniczy kurs w górach. Nie wiadomo czego ma dotyczyć, nie jest znana też metoda selekcji zaproszonych. Pakują oni narty i docierają do położonego na szczycie ośnieżonej góry schroniska w Wilczej jamie - jest ich 11 osób, a według listy zaproszeń powinno być 10. Opiekunowie kursu - "Tata", Dingo i Babeta zachowują się bardzo podejrzanie, wystawiając na próbę nerwy młodocianych gości. Kto jest tym intruzem bez zaproszenia? Jakie są prawdziwe zamiary opiekunów i co czeka kursantów w Wilczej jamie? 
 
Oglądanie filmu w środku lata może nie było najlepszym pomysłem, faktem jest jednak że klimat "Wilczej jamy" potrafi momentami zmrozić i to nie tylko krew w żyłach. Tonące w śniegu i lodzie szczyty gór, położone na odludziu zaniedbane schronisko oraz odcięci od świata jego mieszkańcy; każdy z nich skrywa jakąś tajemnicę - czy jest to błahy wstyd noszącej aparat słuchowy jednej z bliźniaczek, uzależnienie od leków blond-młodziana czy też mroczna przeszłość kryminalna jednego z jego kolegów... Nieznajomi o nieczystych sumieniach zamknięci w jednym miejscu z dziwnymi gospodarzami? Nasuwa się tu natychmiastowe skojarzenie z "Dziesięcioma małymi Murzynkami vel żołnierzykami" Agathy Christie. Ponadczasowy model kryminału nabiera w czechosłowackiej scenerii jeszcze bardziej intrygującego wydźwięku. Chytilová przedstawia tu przekrój młodego społeczeństwa - od zwykłych szarych myszek, poprzez krnąbrną Cygankę czy bogaczy, ćpunów oraz kryminalistów. 
 
Największą enigmę stanowią tu przerażający opiekunowie - brodaty Tata, bladolicy Dingo o świdrującym spojrzeniu oraz odziana na biało długowłosa Babeta, nieco zbyt często szczerząca zęby w upiornym uśmiechu. Szybko wysuwają niepokojące wnioski, ażeby uczestnicy kursu sami wskazali "tego jedenastego", napiętnowali najsłabsze ogniwo tworząc w ten sposób silną drużynę. "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" brzmi w ustach Dinga niczym szyderczy podszept diabła do autodestrukcji grupy nieświadomych i "niewinnych" młodych. Wkrótce zbiorowa odpowiedzialność przestanie odpowiadać nastolatkom, którzy widząc dziwne zachowanie opiekunów (unikanie ognia, tarzanie się w śniegu, konwulsyjne ruchy Babety) postanowią się zbuntować. Zachwyca tu strona audio-wizualna - rewelacyjnie oświetlona sceneria schroniska, ruchliwa, dynamiczna kamera Šofra, świdrującą muzyka Kocaba oraz plenery gór i ujęcia przybywającego lodu, który jest metaforą stopniowo skrywającego serca młodych grzechu-lodu. Jak się okaże - nieprzypadkowo opiekunowie kursu wybrali na jego przeprowadzenie właśnie to mroźne schronisko i czas. Długo się zastanawiałem co się kryje za tą zaspą tajemnicy i kto jest kim, ale tworczyni "Stokrotek" postanowiła zaszaleć na całego i totalnie zadziwić widza. Co prawda, dość dużo tu dialogów i scen dość komediowych, nie zachwyca reż gra aktorska zwłaszcza Babety i kilku nastolatków, a zakończenie do oryginalnych nie należy (skojarzenia z kultowym "Lśnieniem" może na wyrost, może nie), ale ogląda się to z rosnącym zainteresowaniem. 6 lub 7/10.