Wszyscy, którzy oglądali ten film zapewniali mnie, że główny bohater był strasznym, podłym i zdegenerowanym człowiekiem, którego za nic nie da się lubić. Tymczasem ja... lubię tego bohatera i na końcu było mi go nawet żal, choć sam sobie na to wszystko zasłużył. Na pewno posunął się za daleko w umiłowaniu do zbytku i perwersji, ale wyszły tu z niego po prostu ludzkie słabości. Może nie jestem w stanie pojąć tej drugiej, ale pierwszą rozumiem :). Czy ktoś z Was ma podobne odczucia?
Dzięki asia_92_12 :). Dopiero teraz zauważyłam, że założony przeze mnie wątek stał się takim polem dyskusji! Cóż, jeśli miałabym dodać tu swoje trzy grosze, to przede wszystkim (jak zauważyli cinek i asia) należy podkreślić, że Jordan doszedł do wszystkiego sam, był po prostu bystry, tylko źle, że zainwestował swój talent w nielegalne przedsięwzięcia (ale potem się poprawił). Poza tym (właśnie!) on nie chciał wydać Donniego, pokazał mu kartkę, a to Donnie poleciał z nią na policję. Warto też zauważyć, że Jordan niby przystał na współpracę i podsłuch, ale robił tak, żeby nic konkretnego się nie nagrało. Bardziej grał na czas i chciał pozornie wykazać dobrą wolę w śledztwie, a dopiero później, kiedy Donnie go wydał, zaczął sypać na serio, z żalu i wściekłości.Wszyscy ci ludzie, którzy dorobili się w jego firmie zyskali pieniądze wyłącznie dzięki niemu i działalni tak samo nielegalnie jak on, więc dlaczego tylko on miał za to odpowiadać, dzielnie znosząc ich zdradę (Donnie)? Gdyby wszyscy tam mieli honor to co innego, ale nie mieli więc nie ma o czym mówić.
Dokładnie :) To Donnie wydał Jordana (nawet w książce Jordan opisał, że po tym incydencie stracił kontakt z Donniem i napisał, ze się przejechał na przyjaciołach i z dawnych lat (oszustw, Stratton Oakmont) nie został mu się nikt).
A tak propo forów: dużo ludzi hejtuje ten film, w pewnym momencie patrzyłam kto jakie tematy zakłada, i okazało się że dużo troli formułuje ten sam wątek (o tym jaki ten film jest słaby), i ciągle te same osoby hejtują i piszą ciągle to samo, co jest denerwujące.
Cieszę się, że założyłaś pozytywny temat :)
Tak, masz rację. Piszą to samo, nie wdając się w szczegóły i nie przytaczając żadnych argumentów. Czytając kolejne wypowiedzi tych zblazowanych widzów, którzy "nie takie rzeczy już widzieli" zaczynam myśleć, że żaden film nie byłby w stanie ich zadowolić. Ale my się nie damy ;), trzeba bronić tego, co na obronę zasługuje. Będę bronić "Wilka" jak... wilk. :)
Dokładnie, ja też :)
A jeszcze kiedyś jakiś chłopak założył wątek że film powinien przedstawiać to i to, a ta scena powinna sie skonczyc tak i tak itp. itd. I jemu już napisałam, żeby najpierw przecyztał książke a pozniej sie wypowiadał, bo to co było w filmie i to jak sie kończyły wątki/sceny w filmie to tak było w książce :)
I się ogarnął i pozniej już tak nie pisał :)
Książka jest jakimś wyznacznikiem?Może być takim samem chłamem jak film jednak nie czytałem nie oceniam.Nie trzeba jednak przeczytać książki jeśli dobrze jest zekranizowana niestety film zniechęca co dały przykład oscary,a nie tutejsi krytycy.
Czy książka jest wyznacznikiem? Co to za pytanie? Przecież to chyba oczywiste, choć jeśli dla Ciebie nie jest, to znaczy, że niezbyt dokładnie oglądałeś film. Otóż wyjaśniam: owszem, jest wyznacznikiem, gdyż film ten oparty jest na faktach, a fakty zostały najpierw OPISANE W KSIĄŻCE. A skoro dyskutujemy tu o bohaterze odzwierciedlającym de facto historyczną postać to znaczy, że należy trzymać się faktów (a fakty zostały dokładniej opisane w książce). Z pozdrowieniami.
Nie nie jest.To,że najpierw była książka nie znaczy,że film może być gorszy lub lepszy,bo obecnie połowa filmów powstaje na podstawie książek i komiksów więc według Ciebie wszystkie należy przeczytać,aby potem oglądać?Książki,gry,filmy to różne uniwersa wystarczy spojrzeć na Gwiezdne Wojny gdzie gra Kotor i film Nowa Nadzieja Nadzieja miażdży wszystko co do tej pory powstało w tym cyklu.Na faktach?Raczej na wizji reżysera jak przedstawia widzom te fakty.
Proszę czytać ze zrozumieniem, ja nie napisałam, że książka jest lepsza od filmu, lecz, że nie należy oceniać zachowania prawdziwego człowieka na podstawie tego, co pokazane zostało w filmie, tylko raczej na podstawie tego, co jest pokazane w książce, bo to w książce opowiedział on o swoim życiu i sprawkach, a w filmie nie zawsze było miejsce i czas (pomimo jego długości), by dokładnie pokazać wszystkie jego działania i motywacje. Trochę skupienia, proszę na spokojnie przeczytać, a nie warczeć od razu. Ja jestem miłośniczką zarówno literatury, jak i filmu i nigdy bym nie powiedziała, że któraś ze sztuk jest lepsza.
Przecież mówię,że film się ocenia jako film,a książkę jako książkę i to,że została napisana pierwsza nie na większego znaczenia,bo to dwa różne światy.Ja książki nie czytałem i oceniam zachowanie człowieka po filmie,który widziałem i nie mam zamiaru czytać tej pozycji,bo jest wiele ciekawszych książek.
W takim razie to jałowa dyskusja trochę... trudno kogoś oceniać nie zagłębiając się we wszystkie aspekty. Choć moim zdaniem i film wystarczy do tego, by spojrzeć na Jordana z wielu różnych perspektyw, tylko trzeba się skupić i zwrócić uwagę na niuanse.
Proponuję na tym zakończyć wątek, Ostatni_Sprawiedliwy. Każde z nas ma swoje zdanie i tyle :). Ja (odnośnie tego co pisałeś) zdrady nie znoszę bardziej niż czegokolwiek na świecie, ale tutaj taka zdrada, o której Ty piszesz nie miała miejsca, było to bowiem działanie w afekcie i to też nie w stosunku do wszystkich pracowników, dlatego uważam, że nie rzuca ona cienia na Jordana. Ot i tu cała różnica zdań :). Książki wcale czytać nie każę i do tego nie nakłaniam.
oceniłeś film na 3, a wybitnie udzielasz się w dyskusji. Zwykła hipokryzja i zazdrość bo nigdy nie miałeś i nie będziesz mieć chociaż w 1/100 tego co w filmie. Sprawiedliwy hahahah, karykaturalny, śmieszny człowiek, który zapie dala metrem ze spoconymi jajami, tyle że palcem po warszawskiej mapie
Nieprzyjacielu, ten się śmieje, kto się śmieje ostatni;) A śmieją się producenci tego filmu, którzy wcisnęli milionom widzów tą bezwartościową historyjkę. Oni wiedzą, że większość widzów, to ludzie tacy jak Ty, którym imponuje bogactwo innych i którzy podniecają się wyuzdanym życiem oszustów z Wall Street. Ludzie, dla których miliony na koncie świadczą czy ktoś jest wartościowym człowiekiem, czy nie.
Ty i wielu innych daliście się nabrać jak klienci Belforda. Kupiliście jednogroszowy film, ale sami tego chcieliście.
Po 1 nie wydałem ani grosza na film, po 2 film ogladalem w ramach rozrywki, a nie glebokich przemyslen, po 3 co zlego byc bogatym? chyba lepiej topic smutki lub być szczesliwym w bogatej furze niż 20 letnim golfie? Nie ma sie to nijak to imponowania.. to tylko czysto logiczna kalkulacja
Może nie kupiłeś biletu, ale poświęciłeś 3 godziny swojego czasu. Ja straciłem dwadzieścia parę złotych na bilet i 2 godziny - trzecią sobie odpuściłem.
Nieprzyjacielu, potwierdzasz tylko, że dostałeś to, czego oczekiwałeś. Oczekiwałeś rozrywki i dostałeś ją. Bo powtórzę, że producenci szyli ten rodzaj rozrywki na miarę takich widzów jak Ty. Ja tego nie kupiłem. Oglądanie przez większość filmu imprez naćpanych oszustów w towarzystwie dziwek mnie nie bawi. Wytrzymałem do sceny tarzającego się po ziemi do swojego samochodu, oślinionego i naćpanego Belforda. Przezabawne - rozrywka najwyższych lotów;) Od filmu oczekuję przede wszystkim treści. Forma ma dla mnie dużo mniejsze znaczenie.
Co do szczęścia i pieniędzy - socjologowie już dawno wykazali, że poziom szczęścia nie zależy od poziomu posiadania. Np. w czołówce najszczęśliwszych narodów od lat jest Kostaryka i Bhutan. Jeśli chcesz być jak Belford, którego życiem rządził pieniądz, i jak on dorobić się milionów na oszustwie i bezwzględnym wykorzystywaniu ludzi, to nikt Ci tego nie broni. Jeśli nie widzisz w tym nic złego.... Skoro to "czysto logiczna kalkulacja" i opłaca się być bogatym kosztem innych...
To,że oceniłem film na 3 znaczy,że nie mogę się wypowiadać,a komentować mogą tylko osoby,którym się film podobał?Na pewno nie chciałbym mieć tego wszystkiego co facet dorabiający się na zdradzie i oszustwach tak samo za pewne i ty nie będziesz miał tyle,bo nie jesteśmy prezydentami Ukrainy,ale biedny nie jestem i nie narzekam na swój los,a to,że ktoś zamiast ferrari ma malucha nie czyni go gorszym.Pieniądze nie są najważniejsze w życiu chyba,że tego nauczono Cię,by pchać się na szczyt kosztem innych.Czy osoba zarabiająca 1200 jest gorsza od milionera i czy milioner jest gorszy od osoby zarabiającej 1200?Nie potępiam bogatych.To,że jest się bogatym pracującym uczciwie dla dobra innych czy też dla własnego w legalny sposób,ale bandyci,złodzieje,kibole czy też oszuści żerujący na pieniądzach innych nie są dla mnie wzorem dla naśladowania.Nie jestem zwolennikiem polskiej prawicy.
czyli ocena była za to co tam ukazali a nie jak ukazali... to inna sprawa, ze nie miales nigdy kasy, nie bawiles sie , nie probowales prochow? no coz nie kazdy mial barwne zycie. Juz wiemy dlaczego 3 (:
Jeśli to dla Ciebie oznacza barwne życie i tylko tyle masz do powiedzenia to widać,że jeszcze nie dorosłeś do prawdziwego życia,bo oceniając kogoś kogo się nie zna i nie odpowiadając na pytania jest się zwykłym polskim gimbusem.Myślisz,że gdybym próbował prochów chwaliłbym się tym publicznie?Taką argumentację używają osoby,które pierwsze sypią na policji jak główny bohater twego ulubionego filmu.