Żołnierz ANZAC wraca do domu po zakończeniu wojny i przebytej rekonwalescencji (ciężka rana postrzałowa). Na dworcu kolejowym nie czekają jednak nań bliscy a rodzinną farmę zastaje opustoszałą. Nikt nie wie co się stało z jego ojcem i siostrą a ich bydło zniknęło. Niezależnie zostają też zabici w okolicy konstable szukający zaginionej trzody.
Żołnierz rozpoczyna śledztwo na własną rękę a w poszukiwaniach zaginionych bliskich pomaga mu… karabin Lee Enfield kal. 7,7 mm.

Film oparty na prawdziwych wydarzeniach z życia strzelca wyborowego Kelly’ego z 54. batalionu piechoty.
Żołnierz odznaczył się w walkach na półwyspie Gallipoli oraz w północnej Francji, także przybliżonymi w filmie, jednak w charakterze wątku pobocznego. Za kanwę fabuły posłużyły dramatyczne wydarzenia z Nowej Południowej Walii (skąd pochodził bohater urodzony w Kurri Kurri), które wstrząsnęły miejscową społecznością w 1919 r.
Film ogląda się dobrze. Kilka scen wymiany ognia zaaranżowano nieźle. Trochę rażą rany generowane komputerowo, co w połączeniu z wyraźnie niedużym budżetem odrobinę przeszkadza w odbiorze historii.
Z broni na planie mamy głownie karabiny Lee Enfield a podczas scen obrazujących przełamanie Linii Hindenburga – ciężki karabin maszynowy Maxim wz. 08 kal. 7,9 mm oraz karabiny Mauser wz. 98. Natomiast co najmniej jeden z czarnych charakterów grasujących na planie używa przypuszczalnie (bardzo nieefektywnie) rewolweru Colta wyglądającego jak Model 1873.
Reasumując – nic wielkiego i widowiskowego a parę uproszczeń, m.in. związanych z batalistyką, nieco razi. Niemniej ogląda się dobrze i jeżeli doceni się iż z niewielkiego budżetu zrobiono coś spójnego i zajmującego – seans nie powinien rozczarować.
Pozdrawiam.