Pracownik numeru alarmowego nie potrafi zrozumieć prostej zasady, by nie używać swojego telefonu na sali. Co więcej kopiuje do niego numery i używa do rozmów służbowych.
Odbija mu, bo usłyszał głos wystraszonej kobiety i to, że dziecko jest samo w domu. Bo niby w kilkumilionowym mieście to nie jest codzienność...
Jednocześnie swojego życia nie potrafi ułożyć, dzwoni o 2 w nocy do żony, która odeszła od niego pół roku temu, jak debil krzyczy i chce rozmawiać z dzieckiem o zafajdanej drugiej w nocy... Na miejscu tej Jess bym się rozłączył od razu.
Niezrównoważony i nieogarnięty koleś pracujący na telefonie alarmowym, który traci rozum bo dziecko lub kobieta jest w niebezpieczeństwie... Bez jaj. Do tego dupek dla kolegów z pracy, przełożonych, łamiący zasady i nierozumiejący, że w tym samym czasie w mieście tysiące ludzi potrzebują pomocy - zwłaszcza w czasie pożarów.
Ale mnie wkurzał. Masakra. Póki co takie 5/10 jak dla mnie