Do wypłyniecia kutrem jeszcze spoko, potem ordynarna lewacka propaganda, ale taka od anarcho-oszolomów z Antify. Z lustrzanym odwróceniem ról, Lampeduzą, dobrymi murzinami ratującymi od głodu białych. Ratuje się jeszcze jakoś wątek męża i ojca poświęcającego się dla rodziny i samicy chroniącej młode, ale koncepcyjnie koszmarna łopatologia.
Dokończyłem tylko dlatego że nie lubię przerywać oglądania.
Co to niby miało wzbudzić?
Współczucie że setek tysięcy i milionów samotnych młodych mężczyzn w wieku poborowym wpuszczanych bez weryfikacji do Europy?
Ten gniot powinien stać na półce obok "Zielonej granicy" Holand. A to jest już duże osiągnięcie.
Brawa dla reżysera!
Do zerzygu przewidywalne. Nazi, incel, MAGA, faszyzm. Jak naplucie do sosu czosnkowego w kebabie.
Wyłaczyłem ten lewacki bełkot zaraz po tym, jak trafili do tego obozu. Taka anglojęzyczna Zielona Granica
Ten film nie ma nic wspólnego z komunizmem i lewicą. Trzeba być mocno ograniczonym, że się tego tu dopatrywać. Komunizm to utopia, a ten film to wręcz antyutopia i nie ma to nic z założeń komunizmu.
No na końcu masz, wszyscy pracują na wspólnym kolektywie i co tydzień wymieniają się rzeczami osobistymi. Nie ma znaczenia, że zegarek to pamiątka rodzinna, musi oddać a w zamian np: przygarnąć notesik.
Nie mam nic przeciwko wątkowi z Lampeduzy niemniej jednak taki wątek powinien trafić do zupełnie innego filmu. Takim właśnie o losach imigrantów, którzy próbują dotrzeć do Europy. Patrząc jednak po zachowaniu nowo przybyłych do Europy to Lampeduza powinna być dla nich albo punktem końcowym ich podróży, albo przerwą przed powrotem do siebie.