Pomimo tego, że opowiada raczej smutną historię. Nie będę wnikać w temat korporacji farmaceutycznych, bo to nic nowego, ale podzielę się refleksją życia o błądzeniu we mgle i przebudzenia, kiedy los strzela pięścią prosto w twarz informując o śmiertelnej chorobie. Wtedy istota człowieczeństwa, czyli właściwie najbardziej wartościowa rzecz, wypływa na powierzchnię wciągając łapczywie powietrze. Niejeden odnalazł w ten sposób sens życia, rozpędził się i zgasł...
Rewelacyjna rola Matthew, a Jared rozbroił mnie tymi minkami zniewieściałego typka :)