Dobra gra Jareda, genialnie się wcielił. Matthew, poza tym, że tyle schudł, nic nadzwyczajnego, w
Wilku z Wall Street był lepszy mimo, że grał tylko epizod. Sam film naprawdę przeciętny, momentami
nudny.
Mam podobne zdanie. Po tych wszystkich ohah i ahah nad wszystkimi hitami typu "Wilk z Wall Street" czy "American Hustler" czy "Witaj w klubie" żaden mnie nie powalił. Jared zagrał naprawdę bardzo dobrze, Mattew też, ale nie zrobiło to na mnie spodziewanego efektu. Chyba przestane czytać jakiekolwiek opinie przed obejrzeniem filmów bo potem jakoś tylko zawód mnie czeka. Na "Witaj w klubie" naprawdę miałam kilka momentów, że czekałam już na końcówkę. Również uważam, że epizodem w "Wilku..." Maatew zrobił na mnie wrażenie chyba większe niż w "Witaj...". Cóż czekam na wrażenia z "Grawitacji", "Zniewolonego", "Nebraski" i "Tajemnicy Filomeny". Czuję, że ta ostatnia zrobi na mnie największe wrażenie. Trochę się rozpisałam niekoniecznie o "Witaj..." ale po prostu uważam, że gloria Oscarów jest troszeczkę przereklamowana.
Spece od filmów Mówili już pare dobrych lat temu że Oscary to już tylko "polityka" Hollywood i kazali nam się przerzucić na Złote Globy jako wyznacznik jakości w kinematografii....które teraz już też nie odbiegają od typów Krainy Snów;-) to co teraz ? Berlinale a później Złote Kaczki ?:D
Co do filmu, porządny ale bez szaleństwa, Jared i Matthew zagrali na swoim dobrym poziomie, co cieszy to brak dużych nieścisłości logicznych, fabuła się trzyma w zgodzie z tym co serwuje :).
Pozdrawiam!