Film chciałem obejrzeć głównie ze względu na Matthew, który podobno stworzył oscarową kreację. Po obejrzeniu stwierdzam, że zagrał bardzo dobrze, ale nie rozumiem całego szumu wokół tej roli. Przyznać trzeba, że przeszedł straszliwą metamorfozę (chudy jak patyk). W tegorocznych Oscarach, moim zdaniem powinien zwyciężyć Leo, który wspiął się na wyżyny swojego kunsztu i odegrał rolę życia (lepiej niż w Django). Zapewne lada moment zostanę zlinczowany przez fanów Dallas Buyers Club, ale ja tylko wyrażam swoją własną opinię.