PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=299237}

Wizja mordercy

Anamorph
5,5 2 469
ocen
5,5 10 1 2469
Wizja mordercy
powrót do forum filmu Wizja mordercy

Tyle osób pisze, że im się nie podobał, więc napiszę za co ja go uwielbiam. Co mnie w nim głównie urzeka. Oczywiście niesamowita muzyka, ale to niezbędny element każdego lepszego filmu, więc jeszcze nie przesądza o jego oryginalności. Przesądzać może natomiast treść i sposób ukazania tematu. Bardzo ciekawe nawiązanie do twórczości Francisa Bacona jak i samego aktu tworzenia, aktu artystycznego - sztuki. Podoba mi się zmienność perspektywy/spojrzenia/punktu widzenia. Zwrócenie na to uwagi przez kolejno wykorzystywane techniki malarskie. Odniesienie tego do innych sfer życia, do postrzegania rzeczywistości jako takiej. Jak różne może być podejście do perspektywy, jak różny może być punkt widzenia, jak różnie wygląda to samo postrzegane przez różne osoby. I w końcu jak nieokreślona jest rzeczywistość. Jaki jej procent stanowią złudzenia, jakie elementy są ważne, a które nieistotne. Jak bardzo płynne to jest. W pewnym momencie po skończeniu wykładu przez Stana na stwierdzenie kolegi, że kula na obrazie przypomina jajko Stan odpowiada, że czasami kula jest po prostu kulą. Jak łatwo się pogubić co jest ważnym, a co nieważnym szczegółem. Co postrzegać dosłownie, a co rozumieć symbolicznie. Na ile morderca zabijający w ten sposób jak ten ścigany przez Stana, jest mordercą, a na ile prawdziwym artystą. W końcu przecież tworzy dzieła sztuki. Przerażające, olśniewające, działające na zmysły. Stuprocentowa sztuka. Uznana nawet w galerii, w której ma wystawę.

Uwielbiam ten film także za samą postać głównego bohatera. Sposób w jaki ją stworzono. Jak "męczy materiał" kiedy się denerwuje, a denerwuje się właściwie cały czas. Spokojny znerwicowany człowiek. Lubię te dialogi. Niewielkie, zdawkowe. Pytanie jego koleżanki czy ma dziewczynę w każdym punkcie krwiodawstwa, a potem pytanie do pielęgniarki pobierającej krew czy można wybrać do kogo ta krew trafi. I no cóż. Nie można. To tylko krew i to aż krew. W jednej chwili nasza, a w drugiej już oddana i nie możemy nią zarządzać. W sumie ciekawe, bo to cząstka nas. Skoro można tak z krwią, to dlaczego nie z całym ciałem. I to robi ścigany morderca - robi "to" z całym ciałem.
Tak więc bardzo podobają mi się dialogi. Gra słów. Np. w krótkiej rozmowie przez telefon, gdy morderca używa w dialogu stwierdzenia "przejrzyste jak kryształ", co po angielsku wspaniale nawiązuje do imienia dziewczyny, którą zamordował - Crystal - jego ofiary, za śmierć której Stan czuje się odpowiedzialny i nawet bez tego przypomnienia nie może o niej zapomnieć.

Podoba mi się umęczenie Stana, uwikłanie się w pracę, w życie. Jak nie może tego znieść i jak spokojnym wydaje się dla zewnętrznego obserwatora. W końcu wszystko zależy od punktu widzenia, od perspektywy. Kiedy staniemy w jednym miejscu zauważamy coś, a patrząc z innego w ogóle tego nie widzimy. Podoba mi się niezwykle realistyczne przedstawienie stanu ducha takiej osoby jak Stan. Umęczonej poczuciem winy, przeświadczeniem o nie podołaniu, o przegraniu, o zawiedzeniu w kluczowym momencie. Niemożność ruszenia do przodu po takim zdarzeniu. Załamanie życia. Zatrzymanie. Lata mijają, a Stan cały czas jest w jednym punkcie. W jego świecie (z jego punktu widzenia) czas się zatrzymał. Kolega, z którym prowadził kiedyś śledztwo ma już spore dzieci. W jego życiu coś się działo, jego życie toczyło się. Życie Stana wygląda tak jak kilka lat temu. Jak wtedy kiedy Crystal została zamordowana, przypadkowy oskarżony zastrzelony, a Stan... Stan po prostu umarł w środku. Pozornie żyje, ale w środku jest już martwy.

Podoba mi się w jaki sposób pije, jak sobie "pomaga" w dalszym życiu. Ukradkowe dolewanie z małej buteleczki. By jakoś żyć dalej, brnąć dalej, by dać radę. Morderstwo Crystal i morderstwo (bo w końcu było to prawdziwe morderstwo, co też jest ciekawe, bo pokazuje, że w pewnych warunkach morderstwo nie jest traktowane jak morderstwo - znowu ta zależność od punktu widzenia, naświetlenia, tego kogo cała sprawa dotyczy - ta stała zmienność faktów. Podkreślenie tego jak właściwie oczywistą i często widoczną właściwością rzeczywistości jest jej plastyczność/zmienność) niesłusznie podejrzanego zastrzelonego przez policję wydarzyły się już ileś lat wcześniej jednak dla Stana jest to wciąż "świeża" sprawa. Podoba mi się jak udaje sam przed sobą, że te ostatnie morderstwa nie są ciągiem dalszym tamtych poprzednich. Fajne jest to, że wie doskonale i właśnie to mu ciąży, że policja zabiła wtedy nie tego człowieka co trzeba, ale jednocześnie wykonuje niesamowity wysiłek umysłowy, by samego siebie przekonać, że to zupełnie nowe sprawy, bez związku z tamtymi, że tamten morderca został usunięty. Tyle w tym wszystkim napięcia i zmęczenia. Bardzo mi się to podoba. Scenki tego typu jak ta w sklepie, kiedy układa kupowane jedzenie tuż przed podliczeniem przez kasjerkę - tak zupełnie niepotrzebnie, bo ona i tak wszystko za chwilę przełoży do koszyka, a on potem do siatki. Staranne składanie papierowej chusteczki w barze, gdzie je śniadanie. Wszystko takie nerwowe, ale jednocześnie pseudo spokojne. Lubię ten efekt - gdy film potrafi przekazać ten stan ducha. Taką spokojną nerwowość. Gdy w środku wszystko krzyczy.

Stan zmierza tak do sceny końcowej, w której morderca posadzi go na "tronie", a on zamieni się w jeden wielki krzyk jak na obrazie Bacona. Jego wnętrze wypełznie na zewnątrz i objawi się. To spokojne metodyczne zmierzanie do szaleństwa. Do swego końca. Nieuniknioność tego. To, że Stan walczy z tym mordercą, ale jednocześnie jest z nim w bardzo silnym związku, idealnej symbiozie i nie ma dla niego innego końca niż ten, który stworzy dla niego ten właśnie morderca. Dla mordercy jest główną i w pełni wystarczającą widownią jak i samym natchnieniem, a w końcu jego skończonym dziełem. A morderca jest jego twórcą. W przenośni i w sensie dosłownym, bo cały czas tworzy jego życie, wytycza mu cel, nadaje sens, a potem tworzy jego śmierć i tworzy z niego samego dzieło sztuki. Tak jak Bacon, który uważał, że nie można kogoś malować nie okaleczając go. Że malowanie jest równoznaczne z torturowaniem modela.

Eleonora

Spoiler? Adekwatniej byłoby stwierdzić 'strzeszczenie w temacie'. Bez urazy :P

ocenił(a) film na 10
Ciastkan

Chyba nie rozumiesz co znaczy streszczenie. Do tego jeszcze w temacie obok piszesz, że wyłączyłaś po 20 minutach, czyli siłą rzeczy nie masz pojęcia co zawierał cały film przez co i tak nie dałabyś rady rozpoznać streszczenia nawet gdybyś na nie trafiła i rozumiała czym jest. Strzeliłaś sobie samobója w kwestii docinania.
Nie rozumiem celu pisania tak bezsensownych komentarzy jak Twój, ale przynajmniej podbiłaś mi temat, więc dzięki :)

Eleonora

Uh oh. Komentarz przeczący innym z Caps Lockiem w tytule dla zwrócenia uwagi, subtelne docinki okraszone nieszczerymi uśmieszkami, agresywny atak z powodu niewinnego żartu... Mój ulubiony mix.
Podziwiam fakt, że chciało Ci się przeglądać inne tematy, by znaleźć podstawy do krytyki, ale najpierw trzeba jeszcze rozumieć to, co się znalazło. Nie odniosłam się do filmu ani razu, podjęłam jedynie temat rezygnowania z filmów przed ich końcem.
A propo zrozumienia, wyłożę łopatką: Twój temat nie miał żadnych komentarzy, bo jest za długi - wątpię, by komukolwiek chciało się czytać tę ścianę tekstu. Mi też się nie chciało.
Stąd - rzeczywiście błędne - nazwanie tego streszczeniem. Przeczytawszy 2 akapity (więcej nie dałam rady) podam trafniejsze terminy: 'lanie wody', 'esej', 'wypociny', 'grafomaństwo', 'przynudzanie'... Proszę, wybierz ten, które podoba Ci się najbardziej.

"Kłótnie na forach są jak paraolimpiada - co z tego, że jeden wygra, skoro i tak wszyscy są opóźnieni?" - W imię tej mądrej zasady rezygnuję z dalszej dyskusji. Jeśli jednak masz ochotę odpisać, by poczuć się wygraną, be my guest.

ocenił(a) film na 10
Ciastkan

Dziecino, doceniam Twoją chęć wybrnięcia z niezręcznej dla Ciebie sytuacji, ale obie wiemy, że piszesz byle co, żeby tylko zaistnieć i no cóż... naprawdę nie jest to coś mile widzianego wśród osób lubiących inteligentną dyskusję. Zaśmiecasz forum. Nie masz co powiedzieć, to się nie udzielaj.

Caps Lock w temacie dotyczy ważnej informacji, bo spoilerowania. Naprawdę takie to dla Ciebie niesamowite, że zapragnęłaś to skomentować? Z interpretacją niezbyt Ci wyszło, ale co tam...

Co do tego, że mój temat prezentuje inną opinię niż komentarze jakichś innych widzów no to kurcze, ile Ty masz lat i w jakiej piwnicy Cię przetrzymywano, że nie masz pojęcia o istnieniu fenomenu własnego zdania? Normalni ludzie dokonując oceny filmu nie kierują się opinią innych. Co Ty robisz kiedy ktoś Cię spyta o to jak Ci się jakiś film podobał, a nie ma go na filmwebie czy imdb i nie możesz spapugować cudzej oceny i cudzych wypowiedzi na jego temat?

Miło, że tak podziwiasz moją sprawność przeglądania tematów tylko, że tak się składa, że widniejesz wśród paru najświeższych jako osoba ostatnio w nich się udzielająca. Temat, do którego weszłam był pierwszy z góry - tyle się naprzeglądałam innych tematów w poszukiwaniu Twoich wpisów... Według mnie nie ma co podziwiać, ale jak widzę na Tobie łatwo zrobić wrażenie i wszystko warte skomentowania...

No i więc właśnie o to chodzi, że nie jesteś w stanie napisać o tym filmie nic więcej niż to, że wyłączyłaś go po 20 minutach, a jednak jesteś taka skora do wpisywania się na forum o nim. Jak tak tłumaczysz w sumie nie wiadomo co, bo co jest do tłumaczenia w fakcie, że nie obejrzałaś tego filmu i w związku z tym nie jesteś w stanie konstruktywnie się wypowiedzieć na jego temat... ale jak już tak tłumaczysz no to widać, że nie masz pojęcia czym jest streszczenie. Tylko po co to dalej pokazujesz? Nie rozumiem takiego pogrążania się. I Ty chyba usiłujesz mnie "obrazić" nazywając mój temat esejem. No faktycznie bardzo to obraźliwe określenie...

Co do długości tematu, to jest przeznaczony dla osób, którym czytanie nie sprawia ogromnych trudności (innymi słowy po prostu normalnych). Domyślam się, że istnienie takich osób jest kolejnym zjawiskiem dla Ciebie zaskakującym. Gratuluję Ci bardzo, że jesteś w stanie przeczytać dwa akapity tekstu :))) Nie mogę naprawdę :) Napisz tu jeszcze publicznie, że masz problem z samodzielnym myciem się, jedzeniem itd. W sumie wypada współczuć, ale Tobie jakoś nie potrafię.

ocenił(a) film na 2
Eleonora

Nie mam ochoty włączać się do tej dyskusji o wątpliwej nucie fascynacji i inteligencji, o których namiętnie wspominasz, ale wkurzasz mnie całą sobą do tego stopnia, że tylko zwrócę Tobie uwagę na to, że zdecydowanie częściej mniej znaczy więcej. Inteligentna osoba wie jak zamknąć swoje myśli w paru zdaniach, mniej inteligentna - nie potrafi ich poskromić i poukładać.

ocenił(a) film na 10
nikki-tikki

Cóż, albo umie się napisać coś na temat, albo się nie umie. W tym ostatnim przypadku lepiej by było po prostu się nie odzywać, żeby nie ujawniać swoich braków.

nikki-tikki

Jesteś idiotą.

Eleonora

Ups... Taki fajny komentarz do filmu, z którym się co prawda nie zgadzam, ale dający do myślenia. I potem łajnem po ścianie. "Dziecino" i ten tekst o trzymaniu w piwnicy chyba nie licuje... A może jednak warto skupić się na trzymaniu fasonu?

ocenił(a) film na 10
Fedora

Zgadzam się Tobą, że te wpisy prezentują różne poziomy i rzeczywiście ten wpis późniejszy może zepsuć wrażenie pierwszego, ale co do tego czy warto trzymać fason, to odpowiem, że nie. Założyłam temat, w którym opisałam za co uwielbiam ten film. Specjalnie założyłam taki właśnie oddzielny temat, by nie narzucać swojego zdania innym osobom tylko po prostu opisać własną opinię i własne odczucia. Na to przychodzi do niego wspomniana użytkowniczka i zostawia naprawdę bzdurny komentarz, którego celem jest wyłącznie dojechanie mi. Poza moim tematem wpisała się wtedy jeszcze do mnóstwa innych tematów pod tym filmem. Wszędzie oczywiście nie pisząc nic konkretnego na temat filmu poza tym, że obejrzała z niego tylko 20 minut i ów kawałek nie spodobał jej się. Nie jestem jakaś sztywna, więc odpisałam na jej komentarz na luzie, ale, jak widzisz, dziewczyna koniecznie musiała kontynuować najeżdżanie na mnie. Jakie według Ciebie powinnam mieć zdanie na temat tego typu osoby? Zachowywała się jak głupkowaty wredny dzieciak czerpiący dziką satysfakcję z dojeżdżania innym. Może Tobie jest wszystko jedno kiedy widzisz tego typu zachowanie, ja jednak uważam to za coś bardzo złego, bo przez takie osoby mniej śmiali ludzie, którzy mieliby coś do powiedzenia nie wpisują się na filmwebie (a ci śmielsi zresztą też w końcu przestają). Widziałam wiele sytuacji, kiedy tego rodzaju osoby zaszczuwały inteligentnych ludzi, których wpisy chętnie bym poczytała, których wpisy były na miejscu na dyskusyjnym forum filmowym. I szkoda mi oczywiście nie tylko przemyśleń tych ludzi, ale przede wszystkim szkoda mi po prostu samych tych w tak wredny sposób potraktowanych ludzi. Wiem jak ludzie potrafią to przeżywać, rozmawiałam z wieloma osobami prywatnie.

Nie będę traktować z szacunkiem osoby, która jest dumna ze swojej głupoty i chamstwa i która z premedytacją atakuje ludzi dla czystej satysfakcji pojechania po kimś. Zwróciłam się do niej per "dziecino", bo mi to do niej pasowało, bo bardzo chciałaby być brana za dorosłą/dojrzałą, a naprawdę zachowuje się jak mały wredny dzieciak. Nie po prostu dziecko, ale taki dzieciak niedojrzały z wyboru - niezależnie od metryki, do którego nic nie dotrze jeśli nie zwrócisz się do niego w sposób adekwatny do jego zachowania. Napisałaś o moim poście "łajnem po ścianie" - myślę, że mocno przesadziłaś i teraz mogłybyśmy się bawić w pytanie czy samo takie określenie w Twoim tekście nie jest brakiem klasy. Z tymże bynajmniej nie chcę Cię nijak atakować. Chodzi mi jedynie o to, że i owszem, zgadzam się z Tobą pod tym względem, że ten mój wpis brzmi prymitywnie, ale jest po prostu szczery. I nie, nie uważam, żeby trzymanie fasonu kosztem zakłamania było czymś dobrym. Jeśli uważam coś za złe i krzywdzące dla innych (nie chodziło tu o mnie), to reaguję. Myślę, że brak reakcji byłby tu dla Ciebie trzymaniem fasonu, ale to by była obojętność, a tym samym przyzwolenie na coś złego.

Ktoś może powiedzieć, że to "tylko filmweb", ale to tak nie działa - takie portale mają mocny wpływ na ludzi. Jeśli pozwoli się, by takie osoby jak ta użytkowniczka mieszały z błotem każdego, kto odważy się wypowiedzieć swoje zdanie - wypowiedzieć je po prostu - bez żadnego narzucania go komuś, ani bez atakowania kogoś, jeśli pozwoli się, żeby wpajały ludziom, że jedynym właściwym zachowaniem jest "iść za stadem" i chwalić to, co chwali większość, a krytykować to, co większość krytykuje, to w końcu nie zostanie ani jedna osoba samodzielnie myśląca, potrafiąca uargumentować i opisać swoje poglądy. Warto skupić się na rzeczach ważnych, a nie na trzymaniu fasonu.

Eleonora

No i tutaj też się nie zgadzamy...
Nadal uważam, że obrażając innych w odpowiedzi na niezbyt mądre wpisy nakręcamy ich do ponownej reakcji. Bo po to niektóre osoby się wypowiadają. Podstawowe zasady trollingu to przecież bycie bezczelnym i czepianie się słówek. Nie dajmy się zatem w to wciągać. A reakcja - zależy tylko od odpowiadającego. Poza tym: forma też jest treścią.

ocenił(a) film na 10
Fedora

I tu się nie zgodzę, a właściwie nie tyle idzie tu o zgadzanie się co po prostu o fakty. Bo co innego typowy trolling, gdzie idzie o pisanie byle czego jedynie w celu wywołania reakcji (w postaci kolejnych wpisów), czyli w tym również pisanie rzeczy, z którymi osoba pisząca się w ogóle nie zgadza, a co innego pisanie głupich i złośliwych wpisów, w których sens się wierzy. W tym przypadku wyraźnie była sytuacja typu drugiego, co jest widoczne zarówno w treści wpisów jak i w późniejszych reakcjach. Gdyby padło na trolla, jak sugerujesz, byłoby tu jeszcze z dziesięć kolejnych komentarzy (co też sugerujesz, pisząc o nakręcaniu ponownej reakcji, której tu nie było, co podkreśla jak sobie przeczysz), a i treści wpisów byłyby inne.
I mów co chcesz, ale nie za bardzo wierzę, żebyś tego nie zauważyła. Tak naprawdę postulujesz po prostu obojętność, ale chciałabyś, żeby nie wyglądało to tak brzydko pod względem moralnym, więc piszesz o karmieniu trolla.

Czy ja ją obraziłam jest kwestią mocno dyskusyjną, aczkolwiek dosyć mi obojętną w tej konkretnej sytuacji (nie w każdej, ale w tej konkretnej, podkreślam). Z tymże przypominam, że sama napisałaś o rzucaniu łajnem po ścianie, co raczej nie pasuje do eleganckiej wypowiedzi i mogłabym to jak najbardziej uznać za obraźliwe w stosunku do mnie. Teraz piszesz o tamtej użytkowniczce, że jest trollem, co też można uznać za obraźliwe w stosunku do niej.

Tak czy inaczej, osobiście cieszę się, że jest jednak trochę osób, które w tego typu sytuacjach właściwie reagują zamiast stawiać na bezpieczną obojętność i zasłaniać się trzymaniem fasonu. W końcowym rozrachunku to jak wypadam w Twoich oczach jest całkowicie bez znaczenia, więc nadal jednak wolę uczciwe podejście i reagowanie na negatywne społecznie zachowania niż bycie zakłamaną, ale odbieraną jako niby odpowiednio grzeczna. I to ostatnie, też warto zaznaczyć, że zawsze i tak z punktu widzenia tylko kogoś konkretnego, bo jakkolwiek grzecznie ktoś by się nie zachowywał, to i tak zawsze znajdzie się parę osób, które się do czegoś w jego zachowaniu przyczepią (nie to, że złośliwie, ale po prostu opacznie coś odczytując), bo jest to po prostu kwestią subiektywnego odbioru. Tak więc lepiej stawiać na wartości wyższe, które są stałe i faktycznie ważne.

Eleonora

Kwestia piramidy wartości. Kropka.

ocenił(a) film na 10
Fedora

To Ci właśnie od początku tłumaczę. Dla mnie ważne jest cudze dobro w związku z czym nie pozostaję obojętna na czynienie zła (reaguję). Dla Ciebie ważne jest trzymanie fasonu, więc zalecasz niereagowanie (co jest równe przyzwoleniu). Tylko jednak warto postawić w związku z tym pytanie na ile prawidłowo nadaje się te priorytety ważności. Bo np. przez to, że Ty odebrałaś mój wpis jako, ujmijmy to, niszczący mój wizerunek w Twoich oczach, to nikomu nie zaszkodziło. Natomiast to, że ktoś świadomie zwalcza ludzi grzecznie wypowiadających się na temat filmów, że wmawia im, że nie mają prawa do własnego zdania, poniża ich itd. na forum filmwebu to już szkodzi bardzo wielu ludziom. Tak więc tak naprawdę to się sprowadza do kwestii moralności.

Eleonora

Sorry, ale kompletnie nie wiesz, co jest dla mnie ważne i na co ludziom przyzwalam.
Po jednym komentarzu budujesz wizję mojego światopoglądu, co jest nieuprawnione. Ale to dyskusja na pewno nie na to forum. Dlatego to druga kropka. I nie będzie wielokropka.

ocenił(a) film na 10
Fedora

Nie ma tu żadnej wizji Twojego światopoglądu ponad to, co sama przedstawiłaś.

Najpierw w formie pouczenia mnie podkreślasz jak ważne jest trzymanie fasonu i polecasz w tym celu ignorowanie spraw dużo ważniejszych, a potem jesteś tak jakby urażona wydźwiękiem tego, co sama postulowałaś.

Ciastkan

Ciastkan, cóż za mądre odniesienie do paraolimpiady... Brawo. Jak już takie cytaty przytaczasz to przynajmniej nie udawaj inteligentnej.

Ciastkan

Streszczenie podparte świetną interpretacją.

Eleonora

Bardzo fajny opis filmu.W pełni się z Tobą zgadzam.Osobiście uważam , że to bardzo dobry film, ze względu na obecność "ducha" Francisa Bacona ale także przez wspaniałego Dafoe.Trudno napisać coś więcej bo zrobiłaś to doskonale.Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
LechKaczynski

No więc właśnie, mi też szczególnie przypadło do gustu to nawiązanie do Fancisa Bacona, bo fascynuje mnie jego osoba. Trafiłam na jeszcze inny film, w którym także obecny jest "duch Bacona", choć nie ma tam tego dosłownie stwierdzonego (w "Anammorph" nawiązanie jest dosłowne - dopowiedziane w tym sensie, że pada nazwisko Bacona i mamy też odwołanie do jego konkretnego obrazu). Również występuje tam postać seryjnego mordercy tworzącego sztukę ze swoich ofiar i choć nie pada tam nigdzie nazwisko Bacona, to wygląd tych "dzieł sztuki" chyba większości osób od razu przywiedzie na myśl skojarzenie z twórczością tego artysty. Chodzi mi o film "Przybywam w deszczu". Sam film jest zupełnie inny niż "Anamorph" tak więc nie daję gwarancji, że też Ci się spodoba. Mi się bardzo spodobał. Ma dość skomplikowany wydźwięk, w którym także odnajduję nawiązanie do poglądów Bacona z tymże czy jest to prawidłowe nie wiem, bo tam interpretacja jest dużo bardziej skomplikowana. Pomijając jednak to na ile dobrze, czy na ile w ogóle, rozumiem przesłanie tego filmu, to to jak go rozumiem naprawdę mi się podoba w związku z czym zdecydowanie polecam.

Eleonora

Ha.Dzięki.Akurat mam ten film na dysku to chętnie dzisiaj zobaczę.No cóż ja mogę polecić "Love is the devil".
http://www.filmweb.pl/film/Love+Is+the+Devil.+Szkic+do+portretu+Francisa+Bacona- 1998-100
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
LechKaczynski

O, widzisz, czyli i tak byś na niego trafił :) Ja go obejrzałam zupełnie przypadkowo i miło mnie zaskoczył. W sumie fajnie by było gdybyś napisał po obejrzeniu czy w ogóle Ci się spodobał. Ot tak, dla zaspokojenia mojej ciekawości.

ocenił(a) film na 4
Eleonora

No bo fascynuje Cię Bacon i dorobiłaś sobie do tego filmu swoją fascynację nim :). Tak działa ludzka psychika :). Wszystko co piszesz można przedstawić na tle innych wydarzeń - np. w formie dramatu, ale seryjny morderca, detektyw-alkoholik itp. - banał i nuda na dodatek.
Silenie się na odczuwanie jakiejś "głębi" filmu, który w każdym calu jest nierealny - to snobizm. Po jaki gwint seryjny morderca miałby wciągać głupich policjantów i detektywów w takie bajki? Nie ma i nigdy nie było seryjnych morderców-artystów, ani filozofów. I ma takich "genialnych" detektywów. Wbrew pozorom seryjni to żadni geniusze, a ich "anamorfie" - to nic innego jak psychopatia, lub socjopatia. Również schizofrenicy zdają się nieraz ludźmi o ponadprzeciętnej inteligencji - ale to złudzenie.

ocenił(a) film na 10
mordachamordasinski

Wiesz, przede wszystkim z wieloma (a nawet raczej większością) filmami o seryjnych mordercach jest tak, że nie przedstawiają wydarzeń, które mogłyby zaistnieć w realu. Można się tego czepiać jako braku realizmu jeśli komuś akurat na tym - na realizmie - szczególnie zależy (może zależeć we wszystkich filmach, a może i w konkretnym) i myślę, że to jest główny sensowny argument kogoś, kto krytykuje ten film. Kultowe już "Siedem" też nie przedstawia realistycznego mordercy. "American Psycho" też nie. W sumie jak się tak zastanowić to niewiele jest filmów pokazujących realistycznych seryjnych morderców, a wynika to głównie z tego, że w gruncie rzeczy seryjni mordercy są w zasadzie w większości podobni do siebie i najzwyczajniej po prostu nudni. Poruszając tą tematykę robi się więc w mniejszym lub większym stopniu nierealistyczne wariacje na ten temat. Jedne bardziej w kierunku kina akcji - żeby się działo, inne skupiające się na jakichś przemyśleniach dotyczących psychologii czy ogólnie filozoficznych w jakiś sposób związanych z tematem zabijania/śmierci. "Siedem" należy do filmów na pograniczu tych dwóch grup, "Anamorph" zdecydowanie do tej drugiej grupy.

Myślę, że jeśli twórcy mają ochotę pójść w kierunku jakiegoś filozofowania na tematy związane ze śmiercią i aktem zabijania, to jest w pełni zrozumiałe, że tworzą dzieło - książkę czy film, w którym występuje właśnie seryjny morderca. No bo jak inaczej skoro chce się poruszyć tematykę odbierania życia? Wiele osób ma bardzo proste i płytkie podejście do kwestii morderstwa czy samobójstwa, ale w istocie rzeczy to są zagadnienia typu temat rzeka. A i też często ta tematyka faktycznie przenika się z obszarami sztuki. Szczególnie surrealiści lubili wkraczać na te obszary. Nie powiedziałabym żeby sztuka z morderstwem nigdy się nie spotykała w realnym życiu. Zupełnie się z tym nie zgadzam. Po prostu mało z takich morderstw zostaje wykrytych, a jeszcze mniej upublicznionych. Ale oczywiście, że nie wygląda to wszystko jak w "Anamorph" czy "Siedem", czy choćby w "Milczeniu owiec", gdzie mordercy w błyskawicznym tempie konstruują ze swoich ofiar jakieś niesamowite skomplikowane instalacje. Wszystkie książki (z ekranizacjami wyszło różnie, część jest również znakomita) z serii o Hannibalu dały mi sporo ciekawych przemyśleń dotyczących prawdziwego życia, choć wydarzenia w nich opisane w pełni realnie zaistnieć by nie mogły. I ja mam do tego typu filmów i książek właśnie taki stosunek. Wiem, że realistyczne te sytuacje nie są, ale to nie zmienia tego, że poruszają tematy i wywołują przemyślenia dotyczące prawdziwego życia mocno mnie wzbogacając. To mi odpowiada. Z kolei np. jakiś film o seryjnym mordercy, w którym jest wyłącznie akcja mi w ogóle nie będzie podchodzić, a ktoś inny lubiący takie klimaty oceni go wysoko. I ok.

Podsumowując, wszystko zależy od tego czego kto szuka w filmie. Z tym snobizmem to nieźle odleciałeś :)

ocenił(a) film na 4
Eleonora

Jest jednak sporo filmów o prawdziwych seryjnych mordercach: o Lopezie, Rodrigezie, Tedzie Bundym, Kubie Rozpruwaczu oczywiście, czy Elce Batory ;). Spośród nich nawet Zodiak okazał się intelektualnie niezdolny do tworzenia zawiłych "kabał" - i zwyczajnie blefował, a policjanci do końca wierzyli w jego geniusz.
I to jest sedno sprawy. Ja mogę dostrzec wiele metafor egzystencjalnych w fikcyjnym serialu "Dexter", czy w filmie "Siedem", ale w "Wizji Mordercy" nic takiego nie dostrzegłem - co oczywiście nie znaczy, że jest to kpina twórców z intelektualnych wymagań widza wzorowana na blefie Zodiaka, bo może być to równie dobrze skutek jakiejś mojej ułomności :).
Dlatego też nie będę się spierał. Też uważam, że koło narysowane prze jakieś "Kowalskiego" - to zwykła figura geometryczna, ale koło narysowane przez Picassę musi mieć jakąś głębię ;). Bez obrazy z tym "snobizmem" - w pewnych kręgach to komplement.
Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 10
mordachamordasinski

Chyba piszesz o którejś z wersji filmowych czy książkowych na temat Zodiaka, bo przecież prawdziwego sprawcy nigdy nie wykryto. O Tedzie Budnym jest to prawda, tak, i nawet lubię ten film, ale nie da się ukryć, że jakoś wielce porywający to nie jest (jest ok, ale jak mam wybierać to już wolę np. "Siedem", już nie mówiąc o doskonałym "Mordercy z Belfastu"), a dwa, że akurat ten konkretny morderca jednak był jedną z nie tak wielu tych ciekawszych postaci. Dzięki czemu można w takim filmie pokazać jakąś tam potencjalnie wciągającą i ciekawą historię, a nie tylko same akty mordowania (których nie lubię a i mnie nudzą, ale oczywiście co kto lubi). Co do Kuby Rozpruwacza to widziałam różne filmy i w tym dokumenty i też tak naprawdę są jedynie teorie i nie wiadomo jak to dokładnie wyglądało ani kto mordował. Ale pomijając już to to wymieniasz po prostu filmy o prawdziwych mordercach, a mi się wydaje, że pisaliśmy po prostu o realistycznych filmach o seryjnych mordercach. Filmów o mordercach seryjnych traktujących nieważne czy o prawdziwych postaciach czy zupełnie zmyślonych, ale filmów przedstawiających zdarzenia i tych morderców tak, by to faktycznie mogło zaistnieć w realu - nie odstawiających cyrków jak to ktoś szybko działa, jakie ma odlotowe pomysły, jest nieomylny, genialny, super szybki itd. - takich filmów jest naprawdę bardzo mało. Mi to nie przeszkadza, ale zauważam po prostu fakt.

No właśnie, wiesz, spojrzałam z ciekawości na Twój profil, żeby zobaczyć czy znajdę tam jakąś ocenę czegoś o mordercy seryjnym, żeby po prostu zobaczyć co jest w Twoim guście i zobaczyłam właśnie, że dałeś "Dexterowi" 10. Ja "Dextera" także bardzo lubię, choć jeden jego sezon - o ile pamiętam szósty - tak strasznie obniżył loty, że na spory czas w ogóle zrezygnowałam z kontynuowania oglądania. Po prostu już zbyt absurdalne i głupie się to wszystko zrobiło, ale potem jednak zmusiłam się by wrócić i z zadowoleniem stwierdziłam, że o dziwo końcowe sezony były znowu na wyższym poziomie i ogólnie serial oceniam jako bardzo udany. Ale wracając do sedna sprawy - cały "Dexter" jest o filozofującym mordercy tytułowym, a w poszczególnych sezonach dochodzą do niego kolejni również a to filozofujący, a to uprawiający "sztukę z trupów" mordercy seryjni. Przynajmniej jednego takiego pamiętam o zacięciu artystycznym co to super instalacje konstruował. I też były tam niesamowicie skomplikowane twory idealnie zaplanowane, realizowane w błyskawicznym tempie, super zgrane w czasie z akcją policji itd. (i nie chodzi mi tylko o tego od tej sztuki, ale oni wszyscy robili tam same cuda :P ). Zasadniczo w "Dexterze" jest strasznie dużo naciągnięć i w związku z działaniami samego Dextera, i innych morderców, i osób ich ścigających. Naprawdę mało rzeczy jest tam realnych. A co do filozofowania to tylko część wywodów faktycznie ma sens, choć nadal podtrzymuję, że ogólny efekt jest wystarczająco ok, by przymknąć na to wszystko oko i serial bardzo chwalić.

W "Siedem" jest cudowny klimat i ten film zawsze będzie należeć do jednego z moich ulubionych, ale czy jest realistyczny choć odrobinkę? Mamy tam mordercę filozofa robiącego mega skomplikowane instalacje, a nawet nazwijmy to projekty i to trwające latami! Facet ma idealne wyczucie czasu, wie kiedy kto co wykryje, przewiduje na co i kiedy kto zwróci uwagę (lodówka, odwrócony obraz itd. - te wszystkie zauważenia tych trudnych do zauważenia śladów szczególnie np. odcisków palca za obrazem są jeszcze super zgrane w czasie z kolejnymi elementami następnych zbrodni), gdzie co wysłać, o której, kto jak się zachowa, ile czasu co zajmie. Tylko w jednym momencie na cały film nie przewidział, że do niego wpadną, a tak wszystko ma zgrane co do sekundy, dosłownie. Naprawdę robi wrażenie :P Ten z "Anamorph" w porównaniu z tym z "Siedem" pod względem organizacji i przewidywania wypada raczej blado. A ta cała filozofia w "Siedem"? Mi się raczej wydaje, że nie jest to jakieś zbyt skomplikowane. No kurcze, siedem grzechów głównych i powtarzany w wielu filmach oczywisty tekst, że nie ma osób niewinnych. Nie przeszkadza mi, że w wielu filmach, ale no trudno szukać w tym głębi. Rozumiem ideę postaci i wyszło to fajnie i przekonująco nawet mimo tej prostoty pomysłu, ale nie skłoniło mnie to do jakichś przemyśleń. Przyznaję, że ładnie jest to podane i doceniam różne smaczki dodatkowe typu jak dla mnie bardzo fajnie wykreowana postać grana przez Paltrow, oczywiście genialny Pitt (cholernie zdolny aktor, choć dla wielu osób po prostu przystojny. Dla mnie średnio przystojny, ale ogromnie utalentowany). Takie różne wątki poboczne czy drobne scenki, tworzące faktycznie udany obraz. Z nich już prędzej coś wyciągam, ale raczej bardziej dosłowne przekazy. Nie określiłabym tego metaforami egzystencjalnymi. Co właściwie masz na myśli pisząc o metaforach egzystencjalnych w "Siedem"? Możesz podać jakieś przykłady? Na serio pytam, nie uszczypliwie - lubię poznawać cudzy punkt widzenia.

Co do tego koła narysowanego przez Kowalskiego itd. Nie widzę co to ma do rzeczy. Nigdzie nie twierdzę, że "Anamorph" podoba mi się, bo stworzył to dany reżyser czy ktoś tam inny z ekipy. Bardzo lubię Dafoe, ale jeśli tworzy jakąś kiepską kreację czy/i gra w filmie, który mi się nie podoba, to mi się nie podoba. Przykładowo "4:44. Ostatni dzień na Ziemi" - jak dla okrutnie manieryczny i po prostu głupi film. Jest Dafoe i jest maksymalnie niska ocena ode mnie, więc chyba u mnie to tak nie działa jak z Twoim kołem.

Co do snobizmu nie obrażam się, no co Ty :) Tylko to śmieszne takie, bo zakładam sobie temat pod filmem, po którym większość ludzi jedzie, a ja po prostu piszę dlaczego go lubię, bo faktycznie go lubię i bo akurat już któraś osoba z kolei pytała mnie wtedy o ten film, więc pomyślałam sobie, a co, napiszę temat i przynajmniej będę mogła odsyłać do tematu jak ktoś znowu spyta mnie o opinię nt. tego filmu. A Ty tu nagle, że to snobizm, że twierdzę, że mi się ten film podoba :) No śmieszne to jest i już :) Można mówić o snobizmie np. kiedy ludzie deklarują, że coś im się podoba, bo to jest akurat na fali, czy ogólnie, bo to "w dobrym tonie". Są różne sytuacje, gdzie mogłabym zobaczyć jakiś snobizm, ale tutaj? Sytuacja, że jeszcze ludzie mnie hejtują, bo mam własne zdanie i o, zgrozo, napisałam temat, w którym je opisałam. Jak tak można w ogóle?!, masakra, że się ośmieliłam :P Nie napisałam nic w rodzaju, że jak ktoś tego filmu nie lubi to jest głupi i nie zna się na kinie. Nie. Ja w ogóle pod tym filmem nie przekonuję nikogo, że nie ma racji, bo dał za mało gwiazdek, że nie ma gustu itd. Napisałam tylko za co lubię ten obraz. Do hejtu za danie innej ilości gwiazdek niż powinnam według wizji kogoś tam innego już się przyzwyczaiłam, ale pomysł, że widzenie w tym filmie po prostu jego treści i sposobu jej przedstawienia to snobizm - no, ten pomysł mnie rozwalił :P

Podsumowując, jak pisałam wcześniej w jednym filmie dana rzecz - np. brak realizmu - może nam nie przeszkadzać, w innym być dla nas wielką wadą. Każdy trochę czego innego oczekuje po filmach ogólnie jak i właśnie w odniesieniu do konkretnego tytułu. Myślę, że to jest ok.

A jeszcze a propos morderców łączących sztukę z mordowaniem - przypadek Czarnej Dalii jest dobrym przykładem, ale nie ta wersja filmowa czy książkowa, tylko prawdziwe morderstwo. Dziewczyna została przecięta i ułożona, a wręcz uformowana w nawiązaniu do konkretnych dzieł sztuki jak i miejsce w którym została porzucona też było specjalnie dobrane. Była ciekawa gra słów itd. Nie pamiętam w tej chwili szczegółów, ale to była właśnie zbrodnia bardzo w stylu "Anamorph" zwłaszcza do tych z pierwszej serii morderstw, które widzimy na początku (zarówno gra obrazem/ciałem jak i słowem). Morderstwo Czarnej Dalii zostało w końcu wyjaśnione przypadkowo po latach, kiedy morderca już nie żył, a do śmierci był człowiekiem szanowanym i zamożnym. Chirurgiem fascynującym się surrealizmem obracającym się w kręgach ówczesnych artystów i zajmującym się często operacjami aktorów i aktorek. Ta dziewczyna chciała być aktorką i tak tam trafiła na jakieś przyjęcie, a jako że była tylko jedną z wielu początkujących, to nikt się nią wielce nie przejmował. Sprawa wprawdzie była głośna, bo osobliwa, ale też odpowiednio tuszowana, bo w takich kręgach, gdzie w grę wchodzi światek ludzi sztuki i przez to powiązane z tym spore wpływy i pieniądze, takie morderstwa rzadko wypływają.

Jak dla mnie to połączenie sztuki z morderstwem jest dość naturalnym wynikaniem. Te obszary się tak naturalnie przenikają. Nie dziwi mnie, że dochodzi do takich rzeczy. Sztuka często ociera się o perwersję, a poza tym w sztuce liczą się emocje wywoływane w widzu i w obiekcie, który staje się sztuką. Ludzie robią instalacje z żywych ciał. Część osób sama chce właśnie stać się dziełem sztuki. Posuwają się do różnych rzeczy.

Albo np. Kinbaku - nawet nie znałam wcześniej tej nazwy, ale znalazłam teraz, że tak się nazywa japońskie bondage. Definicja z Wikipedii: "japońska sztuka wiązania, unieruchamiania, ozdabiania ciała liną. Wywodzi się bezpośrednio od starej (epoka Edo: 1603-1867) techniki wojskowej hojōjutsu, w której stosowano liny do wiązania i torturowania jeńców. Dzisiejsze Kinbaku Shibari, czyli wiązanie liną stosowane w celach erotycznych (a także jako forma sztuki wizualnej), jest łagodną formą tych tradycyjnych technik.". Można w takich rzeczach nie gustować, ale nie można nie przyznać, że oni mają naprawdę ciekawe te techniki i jest powszechnie uważane za rodzaj sztuki - są bardzo różne rodzaje, grubości i kolory sznurów, niezwykłe sploty węzłów itd. Widziałam publikacje na ten temat. Zdjęcia efektów potrafią być piękne, choć siłą rzeczy ocierają się o zdecydowaną przemoc. A jak to bywa przy tego typu praktykach na pewno w części przypadków posuwają się o krok za daleko.

Jest facet, który maluje swoją krwią i w ogóle robi spore happeningi związane z upuszczaniem tej krwi, bryzganiem nią, używaniem jej do malowania i to na serio w sumie niezłych nawet obrazów (choć ogólnie wydaje mi się to trochę głupawe - po prostu nie przemawia do mnie). O ile dobrze kojarzę to on jeszcze wcześniej przez jakiś czas upuszcza i gromadzi krew, bo z samego upuszczania na bieżąco miałby za mało żeby dużo namalować. W takich namiotach przejrzystych czy oszklonych - już nie wiem - to maluje i samo to malowanie jest przedstawieniem no i potem ludzie kupują te obrazy. Ma wzięcie. Są ludzie, którzy podwieszają się na hakach w ramach instalacji i przedstawień i robią inne rzeczy traktując ciało ludzkie jako tworzywo. Świat sztuki w sensie tych grup najzamożniejszych i najbardziej wpływowych idzie naprawdę daleko w różne takie doświadczenia i raczej byłoby dziwne, gdyby przynajmniej od czasu do czasu nie zamordowali, bo są ludzie ciekawi takich doświadczeń i mają kasę na to, że sobie na nie pozwolić.

Kiedyś widziałam dokument o fotografii z miejsc zbrodni i wiele zdjęć ogromnie mi się podobało. Oczywiście nie można takiego zdjęcia wykorzystać jako dzieła sztuki (tak mi się zdaje, a może można?), ale nawet w tym filmie mówiono, że w istocie są to często bardzo piękne dzieła sztuki.

Albo np. taki Issei Sagawa nadał kanibalizmowi, nie tylko samemu morderstwu, charakter sztuki i ma swoich fanów. Czytelników (napisał książkę czy więcej i pisze jakieś tam felietony), kolekcjonerów jego obrazów i rysunków, słuchaczy. Do kogoś może nie przemawiać jego sztuka czy filozofia, ale tak czy owak także i w jego przypadku nastąpiło tu to spotkanie morderstwa i sztuki.

ocenił(a) film na 4
Eleonora

Szczerze mówiąc czuję się trochę poirytowany tym, że zmusiłem Cię do tak długiej odpowiedzi. Naprawdę nie chciałem :)

Z tym Zodiakiem to rzeczywiście policja nigdy go nie złapała, ale w końcu zrozumieli, że dali się mu nabrać na jego "system", którego nie miał. A oni latami analizowali kabały, runy, szyfry, zodiaki, symbolikę, anagramy i Bóg wi co jeszcze :).

"Dexter" to "Dexter". O serialach się nie dyskutuje, bo one inaczej oddziałują niż pojedyncze filmy. Tu są przede wszystkim rozmaite złożone postacie i ich historie - i to tak wciąga w tym "Dexterze". Jak w "Modzie na sukces" ;).

Mogę coś powiedzieć? Poradź temu "artyście", który podwiesza się na hakach, bo uważa, że jego ciało to "tworzywo", żeby czym prędzej udał się do lekarza. Jeśli jeszcze tak wisi, to dzwoń na policję! Niech uda się do tego od chorób zakaźnych, to mu wytłumaczy, że ciało ludzkie to nie "tworzywo" i trzeba te haki odkażać!

A poza tym, to już we wszystkim się z Tobą zgadzam :)

ocenił(a) film na 10
mordachamordasinski

Nie no, nie zmusiłeś mnie, pociągnęłam temat, bo uważam za ciekawy. Ale pewnie nie chciało Ci się czytać i stąd ta irytacja :P Zdarza się, nie ma co się załamywać :) Przyjmuję to dzielnie na klatę :P

Z tym Zodiakiem to już nie pamiętam - to był chyba szyfr z jakiejś prostej książeczki dla młodzieży czy coś w tym stylu, czy coś mylę?

hehehe "Moda na sukces" to jest straszna sprawa, to chyba najbardziej znienawidzony przeze mnie serial :)

Czy stosunek do serialu aż tak się różni od stosunku do filmu? Chyba zależy od serialu. Jakoś do "Dextera" mam chyba podobny stosunek jak do filmów, ale fakt, że to wciągnięcie w serial robi swoje i wtedy jednak rzeczywiście chyba można dużo więcej wybaczyć. Ja w ogóle w "Dexterze" niemal wszystkie głupotki wybaczałam bez problemu, ale było trochę osób na forum niemiłosiernie, konsekwentnie wytykających wszystkie wpadki w poszczególnych odcinkach, a fakt, było tych wpadek, że hoho Ale chyba masz jednak rację, jak tak myślę, to chyba faktycznie więcej nielogiczności itp. wybaczam serialowi niż filmowi.

Na hakach to się wiele osób podwiesza. Ja nie mówię, że oni by to swoje ciało nazwali tworzywem, ale że w sumie tak je traktują, a przynajmniej niektórzy z nich. No i ci niektórzy chyba tak by też je w sumie nazwali. Swego czasu jedna kobieta się tak podwieszała i była elementem wystawy sklepowej. No wiesz, ich sprawa co robią ze swoim ciałem. A odkażać to oni odkażają i jak je wbijają i jak potem wyjmują. Ponoć są jakieś niesamowite doznania przy tym, że wpływa to jakoś na świadomość. W sumie tego typu techniki jak podwieszanie jak i modyfikacje ciała wywodzą się z dawniejszych tradycji, gdzie służyły właśnie wpływaniu na świadomość - przechodzeniu w inne stany świadomości, stany transowe, poszerzaniu świadomości itd. To nie musi być wcale takie głupie działanie jeśli rozważy się to od tej strony.

Ostatnie zdanie jest dobre - rozumiem, że ilość tekstu Cię przytłoczyła :))) i stąd ta zgoda, ale nie musisz się zgadzać. Jest ok również jeśli się nie zgadzasz :)

ocenił(a) film na 10
Eleonora

A faktycznie tak patrzę teraz to rzeczywiście długi mi wyszedł tamten post. Miał prawo przytłoczyć. Sorry :)

ocenił(a) film na 4
Eleonora

Ależ nie ma za co przepraszać :).
Powtórzę za klasykiem, czyli Mikołajem Cieślakiem:
"Mądrego to aż miło posłuchać" :)

LechKaczynski

Bardzo dobry flm. Do docenienia własnie przez tych, co znają się trochę na kinie i na sztuce (Bacon!).

ocenił(a) film na 2
nikitablack

Znawcą się nie nazwę, ale jestem z rodziny artystów, zdałam historię sztuki, ba! Pisałam pracę o Holbeinie, studiuję na filmówce i co? I nic. Flaki z olejem. Zobaczyłam ten film ze względu na reżysera, chcąc sprawdzić kto nadał innej produkcji tego reżysera taki wspaniały, nie tuzinkowy wydźwięk. Jak się okazuje - z pewnością nie reżyser, a więc będę polować na operatora.
Przy okazji polecam - http://www.filmweb.pl/film/Occupant-2011-581641

ocenił(a) film na 10
nikki-tikki

"jestem z rodziny artystów" :) Ok, pochwaliłaś się (jeśli to w ogóle jakiś powód do chwały), ale jak by nie było to forum filmowe i temat traktujący o konkretnym filmie. Mogłabyś chociaż spróbować napisać coś konstruktywnego. To, że Cię wkurzyło, że ktoś docenia film, który Ty oceniasz nisko jak najbardziej do mnie dotarło, ale to nie jest miejsce na opisywanie tego rodzaju osobistych problemów psychicznych.

ocenił(a) film na 2
Eleonora

Konstruktywnego o czym? Nie komentowałam filmu jako tako, komentowałam wypowiedź i ściśle się do niej odniosłam. Uważam, że dzielenie się negatywną opinią, szczególnie odnośnie filmu słabego, nie nadzwyczajnego, który zresztą sam nie potrafi się obronić, jest bezcelowe, ale widzę, że jesteś żywo zainteresowana wytłumaczeniem moich odczuć dotyczących tego filmu.
Wiem, że to nie jest miejsce do opisywania problemów osobistych, dlatego parę postów wyżej prosiłam byś tego nie robiła.
Cieszę się, że zawojowałaś internety, możesz być dumna z atakowania każdego na tym forum. Proponuję wpisać w CV jak będziesz je tworzyć za parę lat.

ocenił(a) film na 10
nikki-tikki

nikki, to jest forum dyskusyjne na portalu filmowym. Już na poziomie ogólniaka ludzie zazwyczaj potrafią z powodzeniem artykułować swoje myśli i rozumieją na czym polega dyskusja na zadany temat. Ty jesteś starsza, więc...? Napisałaś tu trzy wpisy z czego na temat filmu jedynie, cytuję: "Flaki z olejem", a reszta to opis Twoich emocji związanych ze mną, opis Twoich wyborów drogi życiowej itp. Teraz piszesz, że czujesz się atakowana przeze mnie? I w dodatku nagle jesteś wszystkimi ludźmi na forum?? I ja was wszystkich atakuję??

Dziewczyno, obejrzałaś film, nie spodobał Ci się. To się zdarza. Po takim seansie możesz czuć się rozczarowana i chcieć opisać na forum co Ci się tak nie podobało, co Cię zirytowało, co znudziło itd. Wszystko byle na temat filmu, bo to forum filmowe. A Ty wchodzisz na stronę tego filmu i zamiast założyć jakiś temat, w którym opisałabyś swoją opinię lub dopisać się do już istniejącego specjalnie wybierasz temat, w którym ktoś (ja) opisał za co ten film lubi i zaczynasz po mnie jechać. Nie polemizować na temat filmu i mojej opinii, tylko po prostu najzwyczajniej po chamsku atakować. To nie jest zachowanie normalnej osoby.

Eleonora

I słusznie, bardzo celne podsumowanie, popieram w 200%, sieciowych malkontentów z rozdmuchanym ego, atakujących swoich adwersarzy ad personam należy uczyć dobrych obyczajów i właściwej interakcji niezależnie od tematu, gdy już zdecydują się wejść z nami w polemikę.
A tak swoją drogą, niezwykle groteskowo jawią się ci, którzy eksponując swoje preferencje szukają pretekstu do podkreślenia tą drogą swojej wyższości i jednocześnie zamiast skupić się na omawianej treści, koncentrują się na komentowaniu komentarzy.
Film można odebrać wedle własnego uznania i gustu, albo pozytywnie, albo negatywnie i nie ma sensu w tej materii udowadniać komuś, że "moja racja jest mojsza niż twojsza, bo jest najmojsza".
Pewien znany reżyser kiedyś powiedział: "Jeżeli zrobiłeś film, który podoba się każdemu, to znaczy że źle go zrobiłeś".

ocenił(a) film na 7
Eleonora

A mnie się Twój "opis" bardzo podoba..
Uważam, ze bardzo fajnie uchwyciłaś surrealistyczny klimat..
Zresztą każde dzieło w tym Twoje słowa nie powinny podlegać obiektywnej ocenie, jak sztuka- albo się podoba, albo nie.. albo ja przyjmujemy, albo odrzucamy.. Merytorycznie jest wyrażonym zdaniem.. a takowe nie podlega obiektywnej ocenie.. bo co ma być punktem odniesienia>? inny punkt widzenia? absurd!
W każdym razie dość mocno skupiłam się na obrazach, ale pewne rzeczy wydają mi się mało spójne.. Coś chyba mi umknęło..
1. To był ten sam zabójca, który kiedyś zabił znajomą Dafoe.. I jakiś czas temu zabili" przez przypadek" pana z pilotem.. ale śledztwo dalej trwało..
Wiec czemu "nowy partner" dalej angażował się w śledztwo..? Skąd Dafoe wiedział, gdzie szukać kolejnych dzieł.. W dokach itd..
Zasadniczy jest też motyw modela ze zrobioną szczęką, i innych, czemu ich wybierał.. akurat ich.. Model-nikła logika, bo chciał być piękny , wiec został dziełem.. a reszta? przypadek?
Może mi podpowiesz..

ocenił(a) film na 10
Lysiczka

Tak, też myślę, że nie ma co się oszukiwać co do tego, że jakieś oceny są obiektywne. Zawsze patrzy się przez swój pryzmat. Nie da się inaczej. Patrząc na cudze spojrzenie też nakłada się jeden pryzmat na drugi, w grę wchodzi jeszcze zrozumienie cudzego spojrzenia - jak sobie wyobrażamy to zrozumienie, na ile jesteśmy w stanie je rozumieć, co jest kwestią naszego sposobu patrzenia itd. itd. A ocenianie silące się na bycie obiektywnym kończy się takim niewiadomym efektem, bo ocena subiektywna przynajmniej coś mówi np. na temat gustu danej osoby czy grupy osób, albo łatwości zauważania skojarzeń czy symboli, albo czegoś tam innego np. stosunku do świata. A obiektywna? To wizja tego, co ten oceniający uważa za obiektywne ze swojego subiektywnego punktu widzenia. W końcu więc nawet nie daje to informacji na temat jego gustu ani niczego innego. Wychodzi z tego przekłamana ocena niczego nie mówiąca. No i właśnie ocenianie czegoś takiego jak film - to nie może być obiektywne. Tak jak napisałaś - albo się podoba albo nie (i nie mówię że koniecznie na 10 lub 1, ale no w jakimś stopniu po prostu). A jeśli się podoba, to w danym filmie może nam nie przeszkadzać coś, co w innym przeszkadza, a i może się nawet podobać. Tak więc to zawsze będzie takie pozytywnie dynamiczne i subiektywne.

A wracając do samego filmu i pytań. Swego czasu oglądałam ten film bardzo często, ale to już było dość dawno, więc nie wiem czy będę pomocna. Spróbuję.

Kiedy zabili pana z pilotem, to uznali, że był on tym właśnie seryjnym mordercą, którego wtedy ścigali, choć Stan wiedział, że tak nie jest. W tej chwili już nie pamiętam czy tylko dla niego było to oczywiste, czy dla innych też. Wydaje mi się, że przynajmniej część osób (w tym jego partner) przynajmniej po części zdawała sobie sprawę, że zabili nie tego. Morderstwa jednak ustały, a i dla wydziału było lepiej, by uznać, że zabity był ściganym mordercą. Tam były jakieś poszlaki i teraz już nie pamiętam czy przypadkowe, czy sfabrykowane, ale były no i bardzo ważne było własnie to, że morderstwa po tym ustały. Sprawa była męcząca, media też nie dawały spokoju, chętnie więc zamknięto sprawę uznając tamtego za mordercę. Jednak jako że doszło do zabicia człowieka podczas pełnienia służby, to policjanci biorący udział w tym zdarzeniu byli przesłuchiwani. Widzimy migawki z przeszłości z przesłuchań Stana. Śledztwo zostało zamknięte.
Kiedy zaczynają się następne morderstwa - z tej serii, której dotyczy śledztwo będące treścią filmu - to już jest nowa sprawa. Morderstwa są w pewnym stopniu podobne, ale jednak sporo je różni - też są takie pozowane, ale nie ma sentencji i coś tam jeszcze. I do tej nowej sprawy przydzielony jest ten nowy partner Stana i sam Stan (z tymże nie pamiętam dlaczego - chyba tam była mowa, że przydzielona Stana właśnie dlatego, że miał już doświadczenie z tamtą poprzednią sprawą, a są te pewne podobieństwa, więc założyli, że będzie w tej przydatny). Ale jest to nowa sprawa z tymże dla Stana jest to nadal tak jakby kontynuacja tej starej, bo wie, że zabity "pan z pilotem" nie był mordercą no i zauważa te podobieństwa morderstw. (A ściślej, on tak balansuje między tym, że wie, że to ten sam morderca, a chce wierzyć, że nie, ale wiesz o co chodzi)

Skąd Stan wiedział gdzie szukać kolejnych "dzieł"? - Były kolejne wskazówki, z tymże nie napiszę teraz dokładnie w jakiej to było kolejności itd., bo nie pamiętam. Do pierwszego miejsca zbrodni, do którego jadą w filmie, o ile pamiętam dostali po prostu zgłoszenie, by tam jechać. Do morderstwa byłego partnera Stana także. Do tego z wykorzystaniem camera obscura też jadą, bo odkryła je przypadkowo ta podpita kobieta w kapeluszu, która oparła się o drzwi, one się otworzyły i wpadła do środka. Natomiast był też szereg wskazówek, które odkrywał Stan i z których wiele było mu specjalnie podsuwanych przez mordercę. I nie pamiętam już kolejności jak to leciało. W dokach było odwołanie do morderstwa Crystal, którą tam wyłowiono i jest przebitka z przeszłości, jak Stan stoi nad jej wyłowionymi zwłokami i było zdjęcie tego widoku (Stana nad zwłokami) w gazecie z konkretnego ujęcia i/lub rysunek mordercy. Nie pamiętam tego dokładnie już, ale tam jakoś jest, że on wpada na trop miejsca uświadamiając sobie z jakiego miejsca był wtedy obserwowany, że taki był właśnie obraz (na zdjęciu/rysunku). Inną wskazówką jest obraz przedstawiający tego wisielca z tej scenki z camera obscura - obraz wystawiony w antykwariacie blisko mieszkania Stana. Jest też krzesło skradzione Stanowi - przez połączenie jednego i drugiego plus tego znajomego Stana zajmującego się handlem starzyzną Stan trafia na tę galerię, w której są dzieła mordercy (i w tym krzesło Stana). Stamtąd biorą odciski palców i to jest kolejny trop, który prowadzi ich chyba do jakiegoś adresu - nie pamiętam do czego, ale do czegoś ich prowadzi. I chyba ten adres lub coś podobnego (pseudonim artysty? nie pamiętam, ale coś związane z tym mordercą, aaa może adres ich doprowadza do magazynu, a tam jest kartka z tym napisem - chyba jakoś tak) po przestawieniu liter (zawsze zapominam jak się nazywa to tworzenie z liter jednego wyrazu innego wyrazu) daje następną wskazówkę. No i w którymś momencie goniąc mordercę Stan zauważa jego twarz i potem zauważa go na zdjęciu tej swojej przyjaciółki (będącej wcześniej przyjaciółką Crystal), tej oddającej krew.

Niestety nie pamiętam jak idą te wskazówki po kolei. Ach, no i same te dzieła mordercy przy patrzeniu na nie z innej perspektywy dają wskazówki do kolejnych dzieł. To jest bardzo istotne. Oczywiście jeśli ktoś by tu zarzucił, że to zbyt skomplikowane, by było możliwe, to się z nim zgodzę i można to uznać za słaby punkt filmu - tę nieprawdopodobność (jak i np. to, że morderca jest w stanie w tak krótkim czasie zrobić bardzo skomplikowany tatuaż czy inną rzecz - nierealne raczej), ale ja to wybaczam temu filmowi, bo akurat w tym przypadku nie uważam, żeby ta realistyczność (czy to możliwe) była ważna, natomiast dzięki temu uzyskano ten fajny efekt ciągłego bawienia się perspektywą/punktem spojrzenia. Np. ten drugi partner Stana domyśla się by jechać tam (do magazynu), gdzie faktycznie znajduje Stana już konającego, oglądając zdjęcia z poprzedniej zbrodni - dostrzega obraz powstały z odbicia zdeformowanych zdjęć w srebrnym kubku (zdjęcia leżą na stole, kubek z kawą stoi na zdjęciach, kojarzysz zapewne) - przez anamorfozę (tak jak tu http://kopieobrazow.blox.pl/resource/anamorfoza4.jpg). Tak na marginesie, powiem Ci, że w ogóle jestem pełna podziwu dla tych wszystkich artystów, którzy tworzyli i tworzą umiejąc "w głowie" przewidzieć jak coś będzie wyglądało z innej perspektywy, pod innym kątem itd. Biegły był w tym szalenie Salvador Dali.

A co do doboru ofiar. W sumie mało się nad tym zastanawiałam. Może doszłoby się do jakichś ciekawych wniosków w to zagłębiając. Na temat modela też bym mogła coś w podobnym stylu, że dążył do przerobienia siebie, żeby być pięknym i morderca poszedł tu jeszcze dalej w jego przetwarzaniu. Całkiem ładnie to napisałaś - chciał być piękny, więc ten uczynił z niego dzieło sztuki. Niezależnie jaki był zamysł twórców filmu takie tłumaczenie całkiem mi się podoba. W każdym razie jeśli chodzi o te przypadkowe ofiary, to zakładałam, że nie ma większego znaczenia kim byli, bo morderca po prostu traktował ich jako tworzywo, choć jakoś tam raczej byli powiązani z tym, co z nich zrobił, ale nie wiem czy po treści filmu dojdzie się do tego. Całkiem prawdopodobne, że było w tym coś więcej, tylko nie załapałam. Natomiast szereg osób zostało wybranych, bo były ściśle związane ze Stanem. Jego były partner brał udział w pierwszym śledztwie i był partnerem Stana, tatuowana dziewczyna była przyjaciółką Crystal i Stana. Stan (jako ofiara) był samym sobą, czyli najdoskonalszą tu ofiarą kulminacyjną (najważniejszym widzem i dziełem - to trochę tu zabawnie zabrzmi i nie o to im chodziło, ale skojarzyło mi się to teraz ze stanem kiedy obserwator staje się obserwowanym - określenie Krishnamurtiego na oświecenie czy nirwanę - piszę to jedynie jako zabawne skojarzenie, bo nie uważam, żeby taki był cel. Choć ta kulminacja i stopienie obserwatora dzieł/widza z samym dziełem w jedność daje sporo do myślenia - można się "bawić" z czym komu się to kojarzy, co przywodzi na myśl. Pewnie wiele osób zaproponowałoby jakieś ciekawe myśli). Wszystkie wcześniejsze dzieła były nastawione na zrobienie wrażenia przede wszystkim na Stanie, przede wszystkim pod niego tworzone, więc z wykorzystaniem osób z nim powiązanych. Myślę, że co do innych ofiar - nie powiązanych ze Stanem - też były jakieś ciekawe zależności między nimi, a uczynionymi z nich dziełami sztuki. Tak jak z tym modelem - o ile pamiętam on był transseksualistą, prawda? więc może też mieć znaczenie, że to dzieło sztuki z niego było odwrócone - do góry nogami. W rzeczywistości wisiał głową w dół, na obrazie był w pozycji głową do góry. Jak odwrócenie płci. Jedno jest, drugie się wydaje. Może coś w tym kierunku.

Na samym początku filmu, kiedy lecą jeszcze napisy, w czołówce, są migawkowo ukazane te poprzednie morderstwa i do każdego jest jakaś sentencja/cytat - już ich nie pamietam, ale są fajnie przewrotne - jakaś tam dziewczyna wywleczona na brzeg chyba przyczepy, leżąca przez jej próg i tekst też jakiś tam, że "znalazłeś mnie na progu" czy "w pół drogi", czy coś w tym stylu, więc chyba były jakieś konkretniejsze symboliczne powiązania tych ofiar z tymi dziełami z nich zrobionymi. Nie zagłębiałam się w to wtedy, a w sumie też ciekawy kierunek do zgłębienia.

Nie wiem czy Ci w czymkolwiek coś rozjaśniłam. Chyba nie za bardzo, ale jeśli przyjdzie Ci do głowy jakieś ciekawe powiązanie czy ogólnie jakaś myśl na temat tego filmu, to będę wdzięczna za jej wpisanie tutaj, bo chętnie poznam. Naprawdę interesują mnie też zupełnie luźne uwagi, bo często zawierają bardzo ciekawe skojarzenia prowadzące do jeszcze kolejnych i w ogóle do całych zupełnie nowych spojrzeń. Bardzo lubię poznawać cudze punkty widzenia.

ocenił(a) film na 7
Eleonora

Dziękuję, za wytłumaczenie, logiczne i jasne. :))
Jeśli chodzi o Dalego, to zaskoczyłaś mnie.. perspektywą w obrazach, bardziej postrzegałam go , jako surrealistę "przemycającego" w swoich dziełach wiele symbolicznych odniesień dot. jego opinii na temat życia, czasu, mijania, miłości, religii itd..
Jedyną "perspektywą"z którą się spotkałam, to obraz wiszący w Wawie w muzeum Narodowym chyba Malczewskiego, -portret człowieka namalowany tak,ze z każdej perspektywy jego oczy wydają podążać za widzem:))
Ps. pewnie zaraz nas opitolą za konwersacje niezgodne z tematem:D

ocenił(a) film na 6
Eleonora

Pięknie napisane, gratuluję.

ocenił(a) film na 10
iza198444

Ojej, dziękuję :) Myślałam, że jak tu zajrzę okaże się, że znowu ktoś postanowił po mnie pojechać, a tu proszę, taka miła niespodziewajka :)

ocenił(a) film na 6
Eleonora

No w życiu. Dzięki Tobie, biorę się raz jeszcze za ten film i zgłębię temat Twoim okiem

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones