Wystarczyłoby wymienić tych dziennikarzy. Natarczywą bezpruderyjną babę parodiującą psychologa i jej fotografa, który nie pojmuje istoty swojego zwodu. Niestety cały odbiór psuł mi ten duet mający aspiracje grać główne skrzypce.
Przeczytaj opis dystrybutora. Zostało tam wyjaśnione, dlaczego dziennikarze wysuwają się na pierwszy plan.
Tak ale z tego co wiem, pogląd że "Wizyta" jest filmem autotematycznym, o nas samych, filmowcach, dziennikarzach. O tym, jak łatwo wejść z butami do duszy człowieka, wypatroszyć go, naznaczyć na całe życie, a potem zostawić, wyjechać i robić następne filmy." ukształtował się dopiero po fali krytyki związanej ze stylem reżyserowania tego dokumentu. Są to wnioski i przyznanie się do błędu a nie orzeczenie, że był taki zamiar od początku.
Słuszne uwagi panie i panowie. Zapraszam zatem na kontynuację z tego wątku po 23 altach. Marcel Łoziński powraca z kamerą do pani Urszuli po 23 latach, ale tym razem kręci materiał o jej życiu tak, a "Żeby nie bolało". Jest tym razem jej sprzymierzeńcem, i deleguje do rozmowyu z panią Urszulę dziennikarkę rzetelną, która stanie po jej stronie, nie atakują i nie osądzając jej.
Jak to się mówi - Lady and Gentleman - mówisz i masz ;))
http://www.filmweb.pl/film/%C5%BBeby+nie+bola%C5%82o-1998-119390
A żeby nie być gołosłownym to i proszę bardzo kwint essencję :))
http://vimeo.com/14877808
Z tego co kojarzę w dniu dzisiejszym no to było na podstawie wypowiedzi kogoś, kto był zaangażowany w projekt. Napisałem to kilkaset filmów temu także sorry, że Ci źródła nie przytoczę
Rozumiem, ale to może być po prostu plotka albo złośliwość. Bo zarzut poważny, a jeśli prawdziwy, to mielibyśmy do czynienia z cyniczną manipulacją, a w taka trudno mi uwierzyć
Akurat mam w rękach CD z filmami Łozińskiego, gdzie "Wizyta" jest przedstawiona jako część "trylogii o mediach" (+ Ćwiczenia warsztatowe i Próba mikrofonu)
Właśnie to jest 'proba mikrofonu' i 'ćwiczenia warsztatowe' także taka troche też amatorszczyzna. W tym kontekscie o powaznych zarzutach/manipulacjach raczej nie ma co za bardzo dywagować. Żeby odwirować plotki zobacz jak wygląda opis przy wizycie na filmwebie:
" Łoziński za zgodą bohaterki zaaranżował jej spotkanie z dziennikarką, która – zgodnie z ówczesnym stylem – przyjechała do bohaterki z gotową tezą, usiłowała jej wmówić, że jej życie na wsi nie ma sensu, że powinna zrobić karierę w mieście. W pojedynku dwóch kobiet ta ze wsi zachowała swoją suwerenność. W pewnej chwili role się odwracają: to ona pyta dziennikarkę o jej własne życie."
Po czym sprawdź co jest w opisie "żeby nie bolało": wiele się zmieniło, ale ona pozostała taka sama, ze swoją tajemnicą. Łoziński dotknął jej tajemnicy w filmie, ale w inny sposób niż w "Wizycie" – tak, żeby nie bolało. Obnażył sytuację kręcenia filmu, ujawnił obecność ekipy, tak jakby celowo rezygnował z władzy, jaką ma filmowiec nad swoim obiektem. Wprowadził dziennikarkę, która – inaczej niż jej poprzedniczka z "Wizyty" – jest lojalna wobec bohaterki, przejmuje się jej losem, pomaga jej się otworzyć. Jesteśmy bardzo blisko niej, mamy poczucie, że dotykamy czyjejś rany, za chwilę poznamy "całą prawdę". Ale w tym momencie kamera odwraca się ku realizatorom, ku widzowi. Reżyser mówi: "Urszula przed kamerą poszła na całość, dokonała pełnej spowiedzi. Zrzuciła na mnie pełną odpowiedzialność za to, co umieszczę w filmie. Zamieniłem się w cenzora, wycinałem wszystko, czego mogłaby potem żałować. Zrobiliśmy 23, czy 24 wersje montażowe. Mam poczucie, że nie nadużyłem narzędzi, jakimi są kamera i mikrofon, że jesteśmy w tym filmie partnerami."
Ten film wcale nie był planowany jako dwuczęściowy aby z roznych stron pokazac rezyserke. Pierwsza część, ten popis chamstwa i buractwa jest dlatego wartościowy, że 'zagięła go' na koniec sama bohaterka. To klasyczny przykład filmu który kręci się, dopiero później myśli co w ogóle z tego wyszło.. Wyszło jak widzimy. W drugiej części do ostoi niezmiennosci czyli na wieś, cała ta ekipa wraca już pokornie zeby jeszcze raz sprobowac, tylko juz tym razem we wlasciwy sposob tego co spiep*&^li wczesniej
Jak poszukasz i wynajdziesz co-gdzie-jak-dlaczego było to nam napisz oraz podaj źródła. Mam nadzieję, że się mylę :)
Dla jasności: na razie nie mam - i nie wiem, czy będę miał - żadnych innych źródeł - poza (cytowanymi zresztą przez ciebie) - a te wskazują na intencjonalny charakter formuły "Wizyty". Dlatego właśnie tak sie dopytuję: czy twoje wyjaśnienia to hipoteza, czy też wiesz na pewno, jak bylo "naprawdę".
heheh jesli to intencjonalne wyprawianie błazna z kogoś z kim się robi wywiad jest aż takie wartościowe to polecam przełączenie się na tvn. pozdrawiam!
Właśnie obejrzałem "Wizytę", kolejny raz po wielu latach. I zupełnie nie zauważyłem, żeby z bohaterki ktoś robił błazna. To chyba nie jest właściwie zdefiniowany problem.
A ja jestem daltonistą i nie widzę zielonego. Wątek jest już chyba wyczerpany, nie chce mi się dyskutować więcej na ten temat
Nikt tu nikogo pod pistoletem nie trzyma, prawda? Jest film, jest forum dyskusyjne, można rozmawiać, wymieniać poglądy, różnić się w ocenach, można też nie pisać nic. Chyba się nie mylę?
Być może jesteś daltonistą, bo reporterka (przy całej swojej bucie, pewności siebie, poczuciu wyższości - realnej bądź wykreowanej) nie robi z bohaterki błazna. Natomiast stara się z niej wydobyć wyznanie, że źle żyje, że bezpowrotnie marnuje swój czas. To żadna błazenada i klowna też w filmie nie ma.