Film jest niesamowicie zrealizowany. Autor zdjęć jak i reżyser odwalili kawał dobrej roboty. Całe miasto dzięki nieprawdopodobnej ilości kolorów wygląda nieprawdopodobnie pięknie. Do tego dochodzą trzy sposoby kręcenia. W pierwszej części filmu (jakieś pół godziny) widzimy oczami głównego bohatera. Daje to nieprawdopodobny efekt i pozwala bardziej się z nim utożsamić. O dziwo nie boli głowa, tak jak ma to miejsce przy oglądaniu "Hardcore Henry". Drugi sposób kręcenia niczym w "Syn Szawła" za pleców. Kamera zawsze jest za plecami protagonisty. Ostatni etap to nagrywanie z góry. Kamera wędruje nad miastem i bohaterami, pokazując ich trudy związane ze śmiercią Oskara. Prawdopodobnie długo nie zobaczę nic porównywalnego z "Wkraczając w pustkę" po względem realizacyjnym.