Gaspar Noe to jeden z czołowych reżyserów ostatnich dwóch dekad i zdecydowane objawienie kina francuskiego.
Film wciąga niesamowicie, sposób narracji i przedstawienie świata w sposób iście psychodeliczny, irracjonalny to rzeczy które przykuwają uwagę od samego początku. Długie, odizolowane sceny oraz muzyka wprowadzają w mroczny nastrój pełnego neonów Tokio.
"Enter the void" jest równie dramatyczny co pozostałe filmy Gaspara, co wraz z uczuciowym tematem składa się na coś dogłębnie wzruszającego.
Zdecydowanie inny niż pozostałe, trzymający w napięciu oraz człowieczy.
PS Czekam na kolejne filmy Panie Gaspar!
Wreszcie ktoś kto potrafi docenić pracę G. Noe. Warto nadmienić, iż film opiera się na "Tybetańskiej księdze umarłych".
oj, przestań już tę księgę przywoływać w nieskończoność. Niemniej kawał przejmującego filmu. A co do głosów na temat nadmiernego atakowania widza przemocą i porno, to chybaśmy różne filmy widzieli. Obejrzę na pewno raz jeszcze, z racji tego, że teraz przyszło mi zapoznanie się obrazem w podróży, ale to tylko potęgowało odbiór -moim zdaniem- dzieła.
To dogłębnie wzruszenie na sali kinowej, na której ja ten film oglądałem objawiało się chyba kolejnymi wybuchami stłumionych parsknięć śmiechu i łapaniem się za głowę - moich i jakiejś pani z przednich rzędów (a stanowiliśmy 40% widowni) :) Niestety pani zrezygnowała po jakiejś tam scenie obwąchiwania majtek siostry przez głównego bohatera. Ja nadludzkim wysiłkiem pozostałem do końca (udało się 3 osobom w sumie). Na scenach w Love Hotel to już za to wszyscy się śmialiśmy głośno i bez skrępowania :)
Po oglądnięciu tego filmu już nigdy więcej nie będę musiał zastanawiać się co odpowiedzieć na to jakże dręczące pytanie "jaki jest twój ulubiony film?"...
ENTER THE VOID