W moim odbiorze, niezależnie od sugestywnych obrazów z pogranicza jawy, snu czy też psychodelicznego tripu, przede wszystkim jest to opowieść o więzi dwojga ludzi, która okazuje się nierozerwalna. I nie jest to - do czego przyzwyczaiło nas kino - historia lukrowanej pary na szczycie weselnego tortu, lecz miłość bratersko-siostrzana, która ostatecznie wykracza poza granice więzów krwi. Więź międzyludzka okazuje się jedyną ostoją w samotnym, zdegenerowanym świecie. I może więcej w tym świecie tytułowej pustki niż po drugiej stronie, może to do materialnej pustki wkraczamy po raz kolejny w kole życia i śmierci...