nie jest może jakiś tragicznie zły, ale jest koszmarnie irytujący; konwencja, która się jeszcze jakoś sprawdziła w "Nieodwracalnym", tu jest siermiężna i nieznośna; irytujący jest cały ten stek pseudometafizycznych bzdur; irytujące są migotające światełka i stroboskopowe retrospekcje; poszczególne motywy są żałośnie groteskowe (np ten z dziurą po kuli w ciele); od kiczu aż się roi (niezamierzonego, o zgrozo!); ciężko mi było dotrwać do końca, a przy końcowym apogeum przewidywalnej tandety wierciłem się ze zniecierpliwienia i irytacji. Postawiłem sobie jednak ambitny cel, aby film w całości obejrzeć, bo kupiłem tą szmirę parę lat temu w pakiecie festiwalowym NH. Cóż, dziś większość z tego pakietu najchętniej bym odstąpił..ZA DARMO... O tempora, o mores, dokąd zmierza kinematografia? Czyżby – że też użyję obciachowego patosu – wkraczała w pustkę?....