Film powinien trwać 1/3 swojego czasu. Trochę śmieszne, że niektórzy się tu wczuwają w narkotyzm tego filmu, twierdząc że bez jaranka nie da się go zrozumieć. Sensowna, a raczej bardziej ciekawa dla mnie jest ta wyżej wspomniana 1/3. Już na samym początku reżyser daje nam do zrozumienia, że wszystko będzie się obracać wokół śmierci, kiedy Oscar pyta się Lindy, czy zastanawiala sie jak wyglada tokio z lotu ptaka. W miedzy czasie mamy wstawione wizualizacje z winampa, pozniej jakies smieszne aborcje, hotele love, retrospekcje, wszystko napaćkane, a powtarzające się i przewidywalne ruchy kamer utwierdzają mnie w przekonaniu, że pozostała cześć filmu/scenariusza została stworzona na siłę.