PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=724694}
7,8 163 tys. ocen
7,8 10 1 163128
7,4 83 krytyków
Wołyń
powrót do forum filmu Wołyń

„Wołyń” Smarzowskiego to film wybitny. Pomimo fatalnego montażu, chaotycznego scenariusza czy nierównej gry aktorskiej. Trudno jednak zwracać uwagę na pojedyncze mankamenty, gdy widz zostaje porażony monumentalnym i tak dotkliwie namacalnym obrazem okrucieństwa wojny.

W dobie wszechobecnej cenzury obyczajowej Facebook’a czy Youtube’a „Wołyń” jest niczym widły wbite wprost w trzewia poprawności politycznej Wielkiego Brata. Zmusza widza do cierpienia. Ogromną dawką przemocy gwałci jego przekonania o spokojnym świecie, w jakim szczęśliwie żyje od kilkudziesięciu lat. Jest jak bolesna i niepozbawiona skutków ubocznych szczepionka, której zadaniem jest uchronić przed prawdziwą chorobą wojny.

Film Smarzowskiego w pełni i dosłownie pokazuje, że wojna dotyka każdego bez wyjątku. Że śmierć, ból, strach, utrata bliskich i wegetacja oparta o najniższe instynkty przetrwania stają się codziennością, w której rozważania humanistów o człowieczeństwie, godności i poszanowaniu osoby brzmią niczym gorzka i pełna ironii bajka na dobranoc. Jak szanować bliźniego, gdy on z zakrwawioną siekierą w dłoni pochyla się nad skatowanym i poćwiartowanym właśnie ciałem dziecka czy ciężarnej kobiety? Nienawiść wzbudza nienawiść i żądzę odwetu. Dlatego dosłowność scen mordów ma w filmie Smarzowskiego ogromną siłę rażenia. Wbija widza w fotel i nie pozwala zachować dystansu. To już nie kino a rzeczywistość roku 1943.

Z okrucieństwa wojny każdy wychodzi martwy – nawet jeśli nie fizycznie to emocjonalnie. Ogromnej dawki cierpienia nie sposób w sobie pomieścić. Najpełniej ilustrują to ostatnie sekwencje filmu i towarzysząca im muzyka. To najpiękniejsza artystycznie scena „Wołynia”. Nie wierzę, by po obejrzeniu tego filmu ktokolwiek w pełni władz psychicznych pozostał obojętny. Film zmusza do refleksji, porusza najgłębsze struny człowieczeństwa. W moim odczuciu wzywa do sprzeciwu wobec wojny. Woła najgłośniej jak można „nigdy więcej”!
Niestety, po zakończeniu seansu już pierwsze słowa widza wstającego z fotela obok wyrwały mnie z tej pacyfistycznej zadumy: „Oby Ruskie się z nimi rozprawili!”. Czyżbym jednak to ja czegoś nie zrozumiał?