Wyjątkowo nieudana satyra wojenna.
W dobie operacji OIL (czytaj „Operation Iraq Liberation”) temat był niezwykle nośny i dawał ogromne pole do popisu, ale Joshua Seftel zwyczajnie pogrążył go w oparach absurdu. Trudno niekiedy nie dać się porwać satyrycznemu komizmowi scen, w których obserwujemy wybuchy będące na porządku dziennym, roznegliżowaną gwiazdkę paradująca w kraju arabskim, czy grupę tancerek z protezami zamiast nóg (od razu przychodzą na myśl prawdziwe sceny arabskich dzieci z protezami, podarowanych przez Amerykanów, którzy uprzednio na te dzieci zrzucili bomby), niestety wszystkie te obrazy są na usługach wyjątkowo topornej burleski, która zwyczajnie irytuje...
Zamiast inteligentnej zabawy i dramatu, pojawiają się absurdalne gagi i denerwująca groteska, która zamienia ten film w jeden wielki spektakl głupoty.
Cóż, wielu innych reżyserów, jak choćby Kubrick („Dr Strangelove”), Levinson („Fakty i akty”), czy nawet Nichols („Wojna Charliego Wilsona”) udowodniło, że dobrą wojenną satyrę buduje się zupełnie innymi środkami.
Moja ocena - 1/10