czyli John Cusack powraca w roli zimnokrwistego zabójcy i znów ocaleniem dla niego jest kobieta, ba nawet dwie.
Minnie Driver zastępują Marisa Tomei i Hilary Duff. Obie mają swoje atrybuty. Hilary ma młode, piękne, jędrne ciało, chętne do figli. Marisa ma seksapil, którym emanuje nawet w szerokich spodniach i szerokiej bluzie. Obie są jednak na tyle wdzięcznymi postaciami, że sekundujemy im obojgu, choć wydaje się to niemożliwe.
John Cusack tu już wyraźnie starszy, niż we wspaniałym "Zabijaniu na śniadanie". wręcz spsiały, a jednak w scenach akcji znów imponuje.
"Wojenny biznes" jednak nie jest "Zabijaniem na śniadanie" (mimo licznych podobieństw z irytującą Joan Cusack na czele i żenującym Danem Aykroydem siedzącym na kiblu).
To nie komedia romantyczna (choć jest nią po trosze), lecz satyra antywojenna. I to bardzo celna. Spostrzeżenia dotyczące wyglądu inwazji wojsk USA na kraje arabskie brzmią przekonująco. A i George'owi Bushowi się dostaje.
Film choruje jednak na mnogość postaci, marne, prześwietlone zdjęcia i reżyserię bez polotu (scenariusz jest znakomity).
Mimo wszystko warto.
Dobra zabawa nie pozbawiona refleksji.
No i te dziewczyny...