W tym roku obejrzałem "Michaela Claytona", "Stan Gry: oraz "Grę dla dwojga", a teraz "Wojnę Charliego Wilsona". Filmy o rozbierznej tematyce, ale jakże podobne w formie. Z tych wszystkich filmów "Wojnę..." oceniam najniżej choć wystawiłem 7, tak jak "Michaelowi Claytonowi" oraz "Grze dla dwojga". Dlaczego tak się stało?. Otóż oprcz inteligentneego sn=cenariusz trzeba jeszcze umieć nad nim zapanować na tyle, by widza nie znużyć. W obrazie Nicholsa tego niestety zabrakło, bo mnie osobiści film momentami nużył. Celowo wymieniłem te wszystkie filmy, bo chcę podkreślić, że nie stronię od filmów przegadanych i trudnych. Wrecz przeciwnie. Jestem nimi wielece zainteresowany, ale to zainteresowanie musi bić z ekranu, a tego w przypadku "Charliego..." nie doświadczyłem. Rozwój wypadków toczy się swoim powolnym torem, ale nie ma w tym ani napięcia, ani wielkiego zaskoczenia. Widz siedzi jakby oglądał wiadomości w TV. Trzeba także napomknąć o tym, że film nie jest dla 80% polskiego społeczeństwa. Dlaczego? Będziecie musieli się sami przekonać.
www.taniedvd.blog.onet.pl