Ten film powinien zwać się "Sorry, World. We fu cked up." :)
Jest to mocno antyamerykański obraz zepsucia elit (jak ja im zazdroszczę! :)), konfliktu interesów, wojen bynajmniej nie o pokój, politycznych gier i tego typu syfu tworzącego nasz świat. Konkretniej cofamy się do czasów odległych, w których USA postanowiły pomóc uciśnionemu Afganistanowi w walce z ruskim najeźdźcą. Wyposażeni w amerykańską broń Afgańczycy wojnę wygrali i szczęśliwi wrócili do zniszczonych domów i wymordowanych rodzin. Amerykanie zaś uznali swoją misję naprawy świata za zakończoną. Sukcesem ma się rozumieć. W pozostawionych zaś na łaskę losu Afgańczykach gniew narastał... A co było dalej, większość już powinna wiedzieć.
"Charlie Wilson's War" to kawałek dobrze, solidnie wykonanego kina. Pozytywnie zaskakuje dość nietypowe podejście do tematu. Jest to dramat polityczny z bardzo mocno zaakcentowanym obrazem zepsucia amerykańskich elit. Można by wręcz momentami dojść do wniosku, że jest to głównym tematem filmu.
Obsada jest świetna. Hanks i Roberts zagrali jak zwykle bezbłędnie (nie mylić z 'wybitnie'), Hoffmana natomiast nie rozgryzłem. Schował się za tymi wielkimi okularami, wąsiskami... Nieodgadniony. Pan Bóbr ;)
Warto obejrzeć! 8/10