Dla optymistów "Wojna Charliego Wilsona" to opowieść o tym, jak Amerykanie pokonali Sowietów w Afganistanie. Jest to zarazem pochwała amerykańskiej demokracji, gdzie nawet tak mało znacząca, zdawałoby się postać, jak kongresman Wilson, potrafiła stworzyć sprawną machinę zwalczania wrogów. Udało mu się przecież zjednoczyć we wspólnej misji Arabię Saudyjską, Egipt, Pakistan i Izrael!
Dla pesymistów "Wojna Charliego Wilsona" jest historią tego, jak Amerykanie wyszkolili i de facto założyli Al-Quaidę. Jest to zarazem krytyka amerykańskiej demokracji, a może wręcz demokracji w ogóle. Zamiast bowiem długofalowych przedsięwzięć reaguje się w sposób doraźny, szukając rozwiązań, których dalekosiężnych konsekwencji nikt nawet nie chce brać pod uwagę.
Niezależnie od interpretacji trzeba przyznać, że film jest całkiem dobry, ale daleki od doskonałości. Nie wszystkie trybiki zostały dobrze naoliwione, przez co poszczególne elementy zgrzytają i nie zawsze się docierają. Tom Hanks nie bardzo mi pasuje do Wilsona, a raczej do dialogów, jakie Sorkin mu przypisał. W ogóle scenariusz choć pełen zabawnych dialogów, jest przyciężki, brakuje mu lekkości i swobody, którą potrafiła wykrzesać z siebie Diablo Cody w "Juno" czy też fantazji w żonglowaniu dramatem i absurdem, co jest domeną braci Coen.
Podziwiam za to kreację Philipa Seymoura Hoffmana, który moim zdaniem jest w tej chwili największym amerykańskim aktorem. Znakomita kreacja i w pełni zasłużona nominacja do Oscara. Bardzo spodobały mi się również zdjęcia Stephena Goldblatta, który bardziej niż reżyser zdawał się wczuwać w czarny humor scenariusza. Rezultatem tego jest chociażby pierwsza sekwencja ataków Sowietów na afgańskie wioski, która jest zarazem wstrząsająca i szaleńczo zabawna przez zastosowanie perspektywy, jaką widuje się codziennie na monitorach komputerów we wszystkich możliwych strzelankach.
Ciekawa recenzja, idę na to dziś do kina. Oczywiście zero odpowiedzi :) A;e Gdybyś napisał "Film jest do kitu" - to zaraz całe gimnazja tutaj zaczęły by Cię bluzagć :)
No wiesz jak czlowiek sie rozpisze zeby napisac cos mądrego to trudno zeby jakis dzieciak sie przyczepil bo wtedy glupieje i nie wie co ma napisac :) A jakby autor tekstu napisal krotko, zwięźle i dodał tam jakies przeklenstwa slangi podworkowe i DuZe mAlE LiTeRy to napewno z 20 odpowiedzi by bylo. Pozdrowienia dla autora tekstu. Świetna recenzja. Film ogolnie oceniam 7/10. Rzeczywiscie do doskonalosci mu wiele brakuje. Świetna sa za to zdjecia i pokazanie ludnosci afganskiej ktora musiala w tych trudnych czasach walczyc o to by utrzymac swoja rodzine, zapewnic pozywienie itd. Cala historia ma faktycznie podtekst propagandowy. Niby wygrana nad ZSRR a niby to Ameryka stworzyla potwora jakim jest po dzis dzien Al-Kaida. Co do aktorstwa to Nie podobal mi sie duet Hanks-Roberts. A Seymour Hoffmana uznalbym za mistrza ról drugoplanowych. Swietne dialogi w biurze kiedy musial czekac na Wilsona gdy ten byl zaganiany.