Dobre to było, nie ma co :) Najbardziej rozbroił mnie "taniec" przy ognisku oraz trening trzech
bohaterów u białowłosego mistrza, zwłaszcza gdy ten ich bezceremonialnie lał. Oczywiście, muzyka
była kuriozalna i głównie to przez nią tarzałam się ze śmiechu. Cóż, jeśli mocno przymkniemy oko,
to film może zapewnić całkiem niezłą rozrywkę. Jeśli do tego dodamy znajomość filmografii
Hiroyukiego Sanady, i porównamy sobie go z "Drogi do zapomnienia", "Zagadki przeznaczenia", czy
chociażby "Białej hrabiny" - to robi wrażenie, jaką metamorfozę przeszedł.