Przecież to istna kalka "Młodych gniewnych". Znane motywy, tzn: jest źle, potem coraz lepiej, potem znowu źle, aż oczywiście cudnie. Historie uczniów, które na siłę mają wyciągać łzy, lecz zamiast tego na ekran patrzy się z mocnym zażenowaniem, bo wszystko to już widzieliśmy. Poza tym kompletnie słabiutka gra niesamowicie irytującej Hilary Swank, która musi być oczywiście niesamowicie dobroduszna, wielka matka Teresa z Kalkuty, która odnalazła sens życia i dla nastolatków-kryminalistów jest w stanie poświęcić swe małżeństwo...żałosne to wszystko.
To jest historia oparta na faktach. Mówienie o tym filmie, że jest plagiatem jest jakby mówienie o Erin Gruwell, że splagiatowała czyjeś życie.
Wiele jest filmów na faktach, które są kompletnie zakłamane, albo przerysowane. Ta historia jest niesamowicie naiwna, chciałoby się aż użyć brzydkiego języka i powiedzieć "aż żal dupę ściska".
Aha okej ;) Tematyka już nie raz poruszana i to jeszcze przed ''Młodymi gniewnymi'', wiec nie wiem akurat dlaczego do tego filmu porównujesz ;)