Spoiler
W takich filmach jednak wolę nienawidzić/bać się głównych bohaterów negatywnych, a tutaj wszystko takie słodko - pierdzące, z którymi miliony mogą się identyfikowac i to ma być niby ta nauka i głębia chyba - bo kiedy pan nikt i panna nikt stają się kimś to jest katastrofa. Więc ciesz się tym co masz, bo nawet jak jesteś szarą, niepewną siebie myszą Wiig, to taka piękność Gal Gadot może ci zazdrościć, (ta ich rozmowa w kafejce to była żenada moim zdaniem ), a chcenie pięniędzy to złooo - zobacz, masz synka, ciesz się nim, bo on potrzebuje twojej miłości a nie twojej kasy i zabawek od ciebie.
Ja na prawdę lubię filmy w których główny bohater odkrywa co jest największą wartością, ale jeśli już chcieli to zrobić w WW, to mogliby to zrobić jakoś subtelniej, a nie walić z ekranu wykrzyknikami, żeby nikt nie przeoczył jaki ten film ma być GŁĘBOKI.

Największe emocje wywolała u mnie scena po napisach, kiedy pokazała się Lynda Carter (to było takie WOW, Wonder Woman z serialu - super ).
KONIEC SPOILERA

Cztery gwiazdki za początek.