juz samo określenie gatunku nie zachęca do obejrzenia. No bo przecież nie jest to komedia romantyczna. I tylko dlatego, że siedziałam obok jakiejś nastolatki to sie nie poryczałam. Wstydziałam się, a było mi bardzo smutno, bo wszystko zapowiadało, że będą żyli długo i szczęśliwie. I nawet próby przywrócenia komediowego nastroju dla mnie były nieudane, no bo miało być tak pięknie. Więc oczywiście masochistycznie po wyjściu z kina byłam zachwycona, chociaż przecież taka miłość się nie zdaża... Zwłaszcza w ramionach takich przystojniaczków. A może sie mylę? ;-) Ale Andie MacDowell ma szczęście: najpierw Huhg Grant a teraz taki "młody gniewny" a do tego romantyk. Ech...