Takie jak muzyka Mr. Oizo - inna niż pozostałych twórców muzyki elektronicznej, surowa i wręcz prymitywna - a jednak trafia do wielu - czego dowodem jest frekwencja na zeszłorocznym koncercie na Free Form Festival.
Z tym filmem jest podobnie - obraz nie trafi do każdego. Należy się nastawić na niestandardowe, niemal lynchowskie kino, a do tego być gotowym analizować z dużą prędkością metafory serwowane przez twórcę. Niezbędne jest duże skupienie przez cały film.
Ale ta ciężka praca przez seans jest wynagrodzona - film jest bardzo zabawny, uśmiałem się setnie, ale jednocześnie stymuluje refleksję na temat dzisiejszego świata i relacji międzyludzkich (i międzygatunkowych :) ). Film jest bardzo dobrze zagrany, a zdjęcia są piękne. Fabuła jest zaskakująca, sposób narracji bardzo niestandardowy. Odkrywanie smaczków w stylu maskotki z teledysków Mr. Oizo w koszyku Paula w kuchni dopełnia satysfakcjonującej całości. Jedyne, do czego się można przyczepić, to niedomknięcie niektórych wątków (albo ich nie zrozumiałem).
20% ludzi wyszło z kina w trakcie seansu, ale ci, do których takie kino trafiło bawili się doskonale, a po zakończeniu rozległy się brawa. Więcej takiego kina!