Wschodnie obietnice

Eastern Promises
2007
7,1 37 tys. ocen
7,1 10 1 37055
7,1 43 krytyków
Wschodnie obietnice
powrót do forum filmu Wschodnie obietnice

David Cronenberg powrócił. Po świetnej "Historii przemocy", reżyser zaproponował tym razem "Wschodnie obietnice".
Jest to bardzo prosta, smutna i wzruszająca historia. Film o mafii jakich wiele się kręci, ale Cronenberg potrafi wyciągnąć z tej opowieści coś extra. Czyni ją nad wyraz interesującą i realistycznie pokazującą okrucieństwo i bezwzględność (choć nie tylko) tej organizacji.
"Wschodnie obietnice", tak jak można było się spodziewać, są filmem ostrym i twardo stąpającym po ziemi. Nie ma tu miejsca na sztuczne, tanie chwyty, które mogłyby zepsuć film. Niektóre sceny nawet jak na Cronenberga są mocno brutalne. Ale przecież taki jest świat: piękny, ale jest też i drugi świat o którym często nie chcielibyśmy w ogóle wiedzieć. Świat ukryty i znany tylko wybranym i nielicznym, pełen okrutnych zbrodni i walki o życie do ostatniej kropli krwi. I taki właśnie świat został ukazany w najnowszym filmie Cronenberga. Mroczny, brudny, odpychający i niebezpieczny, ale jednocześnie intrygujący dla widza.
Reżyser konsekwentnie oddala się od stylistyki którą prezentował we wczesnych etapach swojej twórczości. Kanadyjczyk nadal ma obsesję na punkcie przemocy i ludzkiego ciała, ale wyraźnie widać, że na dobre przeszedł przez drzwi z napisem "dramat", zaś drzwi z napisem "szokowanie za wszelką cenę" przestały go w tej chwili interesować. Nie oznacza to, że we "Wschodnich obietnicach" zabrakło charakterystycznych, cronenbergowskich motywów. Są, tyle że ściśle podporządkowane scenariuszowi. Wszystko w swoim czasie i w odpowiednim miejscu, zdaje się mówić reżyser.
"Wschodnie obietnice" w moim przekonaniu są kolejnym znakomitym filmem Cronenberga. Może troszeczkę zabrakło do "Historii przemocy", ale reżyser wciąż jest w wysokiej formie i nie potyka mu się noga przy wyborze scenariuszy na następne filmy. W tym miejscu, nie mogę nie wspomnieć o świetnej i autentycznej roli Viggo Mortensena. Można uwierzyć w postać, którą wykreował na ekranie. Wielkie brawa dla niego i mam nadzieję, nominacja do Oskara.

La_Pier

Ja waham się między oceną 7/10 a 8/10 ("Historii przemocy" dałam 8/10).
Już nie będę się rozpisywać, bo wydaje mi się, że w swojej recenzji zawarłeś najważniejsze kwestie. Napomknę tylko, że w "Eastern Promises" głównie podobał mi się autentyzm scen (np. najbardziej wyrazista- scena walki w łaźni; nie było tu żadnego upiększania:)) oraz gra aktorska Vigga.