widzialem. Piekny film. Usiadlem spodziewajac sie tego - wiec nie zostalem rozlozony na lopatki. Zgrabny, ztonowany, chyba b. fobrze zagrany (nie znam sie). Nie jest to jednak CRONENBERG, ktorego moznaby sie obawiac, albo ktory szokowalby. Zauwazyc predzej mozna (i przykro troche) slodko holywoodzkie tendencje do Wszystkodobrego Konca. I podejrzewam, z nie jest to film bliski dokumentowi o rosyjskiej mafii w Londynie (podobienstwo czasami tylko przypadkowe, moim skromnym). goraco polecam
"Zauwazyc predzej mozna (i przykro troche) slodko holywoodzkie tendencje do Wszystkodobrego Konca."
Śmieszny ten argument. O ile się orientuje to Amerykanie praktycznie nie mają nic wspólnego z tym filmem. Scenarzysta to Brytyjczyk, reżyser pochodzi z Kanady, Naomi Watss urodziła się w Wielkiej Brytanii, Cassel we Francji, a Mueller-Stahl w Niemczech. Peter Suschitzky jest Polakiem (!), a Howard Shore Kanadyjczykiem :P Jedynie Viggo Mortensen jest Amerykaninem. A tak poza tym to ja tu żadnego słodzenia czy "wszystkodobrego końca" nie widziałem. Jak widać każdy widzi to, co chce zobaczyć.
coś mi się wydaje, że autorowi tego postu nie o to chodziło kto tworzył ten film ale na czyj wzór. Dla mnie ten film jest naprawdę świetny, jednak trzeba przyznac że zakończenie jest trochę na wzór amerykański.