Umarł król, niech żyje król. Tak mogę tylko wyrazić się po tym filmie i po roli wspaniałego Samuela Jacksona. Kapitalnie wcielił się w rolę Mistrza. Można powiedzieć, że ten czarnoskóry aktor został już przez niektórych skreślony po takich 'arcydziełach' jak "Jumper" czy "Węże w samolocie". Jackson potwierdził jednak w "Resurrecting the Champ", że jest aktorem światowej klasy. Mówiąc tutaj o świetnej grze Jacksona nie mogę ominąć Josha Hartnetta, który wcielił się w rolę Erika. Świetnie wczuł się w rolę człowieka, który próbuje osiągnąć sukces za wszelką cenę, ale z drugiej strony nie chce stracić rodziny. Ten gość ma również fajny styl gry - niby taka spokojna twarz, ale wiele w niej emocji. Widziałem z nim już kilka filmów między innymi: "Apartament" i "Helikopter w ogniu" i oba mi się podobały.
Zostawmy aktorów i wróćmy do samego filmu. Świetny scenariusz, montaż i muzyka. W niektórych momentach dzięki muzyce można było nawet się wzruszyć. No i warto dodać, że był kiedyś ktoś taki jak Bob Satterfield. Z tego co wiem ( może się mylę ) został przez magazyn "Ring" wpisany na listę 100 najlepszych amerykańskich bokserów.
Bardzo podobał mi się film. Dlatego moja ocena 8/10 !!..