Kurde! Klimat, scenografia, charakteryzacja i gra aktorska, szczególnie Paulson - wybitne. Motyw pyłu, przeżycia, ucieczki fajny, ale zakończenie...Nagła zmiana wątku na psychikę Margaret...Czemu to jej się aktywowało po takim czasie? Przez pył? Kim był tak właściwie Wallace i po co tu był? Można interpretować jako psychikę głownej bohaterki i zwidy, ale mąż i córki też go widzieli. A jeżeli poprostu zła postać/siwiec to czemu jego wątek się urywa? Wszedł w matkę? Mówił jej co ma robić? Samo ostatnie kilka minut fajne i tragiczne, ale ciekawe.