PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=530950}

Wszystkie odloty Cheyenne'a

This Must Be the Place
2011
7,1 44 tys. ocen
7,1 10 1 43657
6,9 34 krytyków
Wszystkie odloty Cheyenne'a
powrót do forum filmu Wszystkie odloty Cheyenne'a

W historii kina mieliśmy filmy wybitne, które zmieniły coś na tyle, że wytyczały nowy nurt lub były po prostu przełomowe z jakiegoś powodu. Do filmów wybitnych należy z pewnością Forrest Gump - komediodramat na nowo definiujący historię kina. Dlatego piszę akurat o Foreście Gumpie bo z omawianym filmem łączy go gatunek. Wszystkie Odloty Cheyenne'a to w założeniu komediodramat i to taki, który ma nas wbić głęboko w fotel tak jak Forrest Gump. Niestety wbija nas nie w fotel tylko w drzemkę. Film jest po prostu strasznie nudny, przesycony jakimiś niedomówieniami, symbolami itd. To, że w innym wątku jest dyskusja kim była Mary tylko świadczy o poziomie tego filmu. Jak można zostawić widza z czymś takim ? Mamy się niby domyślać ? Najważniejsza jednak wada tego filmu to taka, że wprost genialny pomysł został scenariuszowo zmarnowany. Gwiazdor rocka wyglądający jak skrzyżowanie Marlina Mansona z posłanką Grodzką, przemierzający purytańskie Stany Zjednoczone to wprost fenomenalny sposób na pokazanie różnić kulturowych, ale nie, twórcy skupili się na oklepanym tysiące razy pomyśle ścigania nazisty. Film jest totalnie bezbarwny, oprócz jednej sceny w której Cheyenne krzyczy o śmierci fanów nie ma w nim żadnej iskry, żadnej osi sporu, po prostu nic. Cała przemiana głównego bohatera ma być zawarta w ostatniej scenie, kiedy wygląda jak facet ? O tyle to wszystko boli, bo film w założeniu miał duży potencjał nawet na miarę Forresta Gumpa, ale założenie scenariuszowe zniweczyło to. Jedyny plus tego filmu to jak zwykle wspaniała kreacja Seana Penna. Sposób wyrażania osobowości flegmatycznego gwiazdora rocka oddał on perfekcyjnie w każdym calu, w każdym geście i słowie, szkoda tylko, że taka wspaniała gra aktorska poszła na marne w tak nie udanym filmie. Miałem go wyłączyć po 20 min., ale obejrzałem do końca wyłącznie dla tego aktora.

ocenił(a) film na 9
hubio

Film, który jest mi trudno ocenić mimo tego, iż oglądałam go nie raz. Chyba warto byłoby przed seansem przygotować notes i coś do pisania, bo mnogość cytatów skłaniających do refleksji, takich które mogą stać się zarzewiem niezwykle ciekawej dyskusji jest zdumiewająca.
Pytasz czy cała przemiana głównego bohatera zawiera się w jednej scenie. Moim zdaniem ewidentnie nie. Mamy okazję obserwować jego rozwój przez ogromną część filmu. Wszystko zaczyna się od sceny, w której matka Mary tłumaczy dlaczego Cheyenne nie pali: ,,Wciąż jesteś dzieckiem. Dzieci nigdy nie chcą palić.``, potem Cheyenne widzi swoją żonę- strażaka podczas akcji, jest przytłoczony jej siłą, męskością, charakterem (notabene chwilę wcześniej dowiedział się, że nie ma z nią szans nawet podczas zabawy sportowej-,,... czasem daję ci wygrać, abyś poczuł sie bardziej męsko``).
Wszystko zmienia się, gdy umiera ojciec, z którym nie utrzymywał kontaktu przez 30 lat. Tych okoliczności dotyczy jeden z moich ulubionych fragmentów:
,,-Kiedy miałem 15 lat, stwierdziłem, że mnie nie kocha. Bo malowałem sobie oczy. Dokładnie tak, jak teraz.A kiedy jesteś dzieckiem, trudno jest zmienić zdanie. Ale zbyt długo udawałem dziecko. Dopiero teraz widzę, że ojciec nie może nie kochać dziecka. Przez to, że nie mam dzieci, jestem taki popier..... A teraz jest już za późno.
-Lepiej późno, niż wcale.
-Nieprawda! Późno to późno!``
Główny bohater ulega metamorfozie pod wpływem ludzi, których spotyka i pod naciskiem wydarzeń, z którymi musi sobie poradzić sam, beż zony, bez Mary.
,,-Boję się igieł. Strach nas ratuje. Zawsze. Zawsze... Ale musisz wybrać chwilę w swoim życiu chociaż jedną kiedy nie będziesz się bać.
-Wybrałeś taką chwilę?
Tak. Tę.
-Nie wiem, czemu nie rozmawiałem z ojcem od 30 lat.
Chyba myślałem, że to przez
wzajemny brak szacunku...``
O jego postępach informują nas małe zmiany, które ja dostrzegłam dopiero podczas drugiego seansu: zaczyna palić, kupuje pistolet, pożycza ogromnego pickupa (zauważyłeś w jaki sposób odjechał nim spod domu nazisty, gdy już wypełnił swoją misję, myślę, że to istotne), ostateczne ,,rozwiązanie kwestii nazistowskiej``- sposób dokonania zemsty..., ostatnia scena gdzie stajemy się pewni, że to faktycznie Sean Penn wcielił się w główną postać.
Oprócz tego mamy wiele, wiele fascynujących scen, dialogów, monolog nazistowskiego zbrodniarza- sposób jego ukazania, ujęcia no i oczywiście sama treść- dla mnie majstersztyk.
,,Twój ojciec próbował mnie zabić od lat.Z powodu pewnego wydarzenia. W zimie 1943 podczas apelu, coś zrobił źle,nie pamiętam, co to było, ale groziłem mu, że rozszarpie go owczarek niemiecki. Pies zawarczał na niego. Był tak przerażony, że aż się posikał, a ja wybuchnąłem śmiechem.Tak to było. Został upokorzony. To nic wporównanu z koszmarem obozu, ale twój ojciec nigdy nie zapomniał. Pisał do mnie listy, pełne okrutnych słów, pięknych słów. Moja żona przesyłała mi te listy.
Nienawidziłem twojego ojca. Jego obsesja na moim punkcie, uprzykrzała mi życie.Ale muszę przyznać, że ujął mnie nieugiętym pięknem zemsty. Całe życie poświęcone pomszczeniu upokorzenia.To się nazywa wytrwałość. A nawet wielkość...
Po trzecie -kradzież. Jazda na rowerze, skradziony całus na podwórzu, w wieku 13 lat. Czarne chmury, dreszcz napięcia przed grzmotem,
tykanie zegara, ciepłe objęcia matki, uśmiech ojca i czułość, pisanie palcem po zamglonej szybie,miejsce w rogu obok okna...miękki koc, gdy masz gorączkę, czyste niebo północnej Europy. Każdemu, dosłownie każdemu, skradziono młodość. Każdemu, dosłownie każdemu,
skradziono beztroskę. Po drugiej stronie drutu kolczastego my również patrzyliśmy na śnieg. A Bóg... Bóg jest jak... Bóg jest.. Nieważne, już nie pamiętam.
-To niesprawiedliwe, że mój ojciec zmarł przed tobą.··
Mogłabym tak wymieniać i wymieniać... Pisze o tym wszystkim, bo to jest powód dla którego ani przez moment nie czułam się znudzona. Bo były momenty zabawne i po prostu urocze i były chwile, podczas których emocje ściskały mnie za gardło.
Twój cheseburger jest trochę przypieczony...Niestety, takie życie.
Wiesz, w czym problem, Rachel?
W czym?
Niezauważenie wyrastamy z wieku, kiedy mówimy "takie będzie moje życie" i zaczynamy mówić: "takie życie".

ocenił(a) film na 3
Magdalena_filmweeb

No tak, ale ja pisałem o wadach scenariuszowych a nie samych dialogach. Film to nie książka, może jako książka byłby to produkt zjadliwy, na poziomie filmu nie jest, a teraz co do dialogów, które podałaś:
1. Nie wiem skąd przekonanie, że dzieci nigdy nie chcą palić, zawsze wydawało mi się na odwrót
2. Żona - strażak, jak widz ma wyrobić przekonanie o jej jakiejś przewadze fizycznej skoro ona nikogo nie ratuje w pożarze tylko stoi na drabinie (no właśnie film ciekawy - coś się dzieje - akcja - ona stoi na drabinie i to cała scena), daje wygrać mężowi - ok, pewno go kocha i tyle. Absolutnie nie wysnułem wniosku, że jest przytłoczony jej siłą.
3. Tak być może kluczowy dialog z filmu, ten o miłości ojca, tak zagrany jak cała reszta czyli tym samym jednostajnym tonem głosu. Jeśli reżyser chciał coś bardziej zaakcentować, dlaczego kazał Pennowi zagrać to jak wszystko inne, przez to zlewa się to wszystko w jedną papkę.

Nie będę dalej rozbijał wszystkich przykładów bo to nie o to chodzi. Dla mnie wadą tego filmu jest jednostajność, brak właściwej narracji i nie klejenie się fabuły. Film to nie teatr, pantomima, książka chociaż każdy z tych elementów może być użyty i ważny, ale jak jest tylko jeden kończy się to zazwyczaj źle, no chyba, że jest zrobiony po prostu ciekawie. Być może jest coś o czymś zapomniałem napisać na początku, być może problem z tym filmem polega na tym, że pokazanie emocji zostało tu zredukowane całkowicie. Oczywiście współcześnie nie robi się filmów nadgranych, ale jeśli idzie się całkowicie w 2 stronę może być taki efekt jak we "wszystkich Odlotach..." No i ostatnia sprawa, jeśli głównym motorem filmu miała być jakaś "przemiana" głównego bohatera to bardzo, źle skoro musiałaś dopiero to odkryć za drugim razem. To właśnie świadczy o braku właściwego przekazu.