Poprzedni film z Pennem, 'The Tree of Life' pozostawił bardzo duży niesmak, Malick stworzył pseudometafizyczny bełkot tak chętnie nadinterpretowany przez recenzentów. Po 'This Must Be the Place' spodziewałem się czegoś zupełnie innego... I dostałem coś innego, lecz nie to, czego oczekiwałem. Myślałem, że będzie tu więcej muzyki a mniej dramatu... Ale nie narzekam z tego powodu, wręcz przeciwnie. W przeciwieństwie do Malicka Sorrentino naprawdę stara się zadawać trudne pytania i wcale nie szuka na nie prostych odpowiedzi. Można się zżymać, że 'no i znowu, kolejny film o Żydach i Holokauście', ale jednocześnie najlepszy film o Żydach i Holokauście od czasów 'Listy', do tego sama problematyka została ukazana z nieco odmiennego kąta. Również to mniej muzyki, które dostałem, okazało się naprawdę doskonale dobrane, choćby z samą piosenką tytułową. Ponadto postać Cheyenna jest idealnie napisana... I przede wszystkim perfekcyjnie zagrana. Byłem pewien, że Penn już na zawsze będzie mi się kojarzył z Harveyem Milkiem, teraz muszę nieco zmienić ten pogląd, tych czarnych, tapirowanych włosów i czerwonej szminki nie da się zapomnieć. A Penn... Oby tak dalej, a licznik Oscarów przy jego nazwisku nie zatrzyma się na długie lata. Arcydzieło? Raczej nie, ale aż tak wiele nie brakuje.
Plus motyw walizki, bagażu na barkach głównego bohatera, poczucia winy, o którym dowiadujemy się tak wiele i jednocześnie nic. Urzekający, żal, że nie doczekał się rozwinięcia.
fajny motyw, w miare zblizania sie do konca, gdy akcja troche nabiera dynamiki - bohater jest juz w Utah i zdawac by sie moglo, ze ma w rekach przedostatnie ogniwo prowadzace go do celu. I wtedy zaczyna rozmowe o walizkach na kolkach... Znajduje ich tworce, ktory mowi, ze ich wynalezienie zrewolucjonizowalo podroz.. chwile potem miejsce ma spotkanie, ktore rowniez rewolucjonizuje podroz Cheyenna.. .... Świetny fiim, doskonaly pod wzgledem kompozycji i symboliki!