Mi stanęły w oczach łzy, w scenie, kiedy William Hurt wychodzi z domu i wtedy jest kadrowanie na jego twarz. Mistrzowsko to zagrał! To krótkie ujęcie jest kulminacją tych wszystkich emocji, które nim targały od dwóch lat, kiedy to Chrisa nie było w domu. Hurt dał dowód na to, że jego postać nie jest istotą wypraną z uczuć. Naprawdę gromkie brawa dla pana Williama za tę fenomenalną kreację.
bardzo emocjonujący i pełen wrażliwości film- i z pewnością zasługuje na równie emocjonujący odbiór.
Dla mnie film rewelacyjny tym bardziej ze prawdziwa historia Christophera McCandless