Film ogląda się jak spektakl teatralny.Prowizoryczne miasteczko(kilka domków) wybudowanych na szybko , ogień z komputera a strzelby zamiast masakrować ciało robią tylko małe czerwone kropki. Fatalny czarny charakter,scenariusz pisany na kolanie, miałkie aktorstwo. Po prostu padlina. Ja bym dał inne zakończenie.Mikkelsen i Eva rozpieprzają w pył szeryfa i jego ludzi, przejmują akty własności i koszą kasę na ropie kopulując przy tym do woli.Oczywiście całe miasteczko trzymają w ryzach tak jak do tej pory od czasu do czasu wieszając kogoś dla przykładu.A tak mamy Disneyowski western.
W filmie nikt nie korzystał ze strzelb. Jedyna broń długa jakiej używali to karabiny Winchestera najpewniej na amunicję .45 Long Colt bo to był najpopularniejszy nabój na dzikim zachodzie. Na taki sam nabój był Colt SAA (Peacemaker).