Choć akcja dzieje się w Szwecji, to równie dobrze mogłaby mieć miejsce gdziekolwiek. "Svinalangorna" to znakomity, uniwersalny, poruszający i bardzo głęboki dramat nie tylko o patologii, jaką jest alkoholizm, ale także o poczuciu alienacji społecznej i piętnie, z którym trzeba się zmagać przez całe życie. Pokazuje rzeczywistość taką, jaka jest, a nie przerysowaną, jak w większości polskich seriali, które to rzekomo mają opowiadać o życiu.
Plus rewelacyjna Noomi Rapace w pierwszej roli po sukcesie "Millennium", tuż przed podbojem Hollywood.
Świetny film. Opowiada tragiczną historię bez ogródek. Jest bardzo mocny i poruszający. Zgadzam się, że w polskich serialach często jest pokazywana patologia, ale nie ma jak tutaj rozwiązania, wyrwania się z niej. Ona jest wszechobecna i jakby normalizowana, często wręcz wykorzystywana do robienia komedii. Filmy, które próbowały się z tą rzeczywistością mierzyć to np. "Wszyscy jesteśmy Chrystusami", ale moim zdaniem poległy, bo wchodziły w jakieś metafory, a nie realne rozwiązania. Tutaj mamy takie rozwiązania - odcięcie się, wybranie siebie, wyrażony żal. To wszystko jest nagie, realne, i mocne. I dlatego ten film jest dla mnie tak cenny i oceniam go tak wysoko.
Alkoholizm jest chorobą, oczywiście może spowodować patologię, ale niekoniecznie, ale jest wiele innych czynników, które mogą spowodować, że ludzie/rodziny popadają w patologię, stosowanie przemocy, nadużywanie alkoholu (co nie musi być alkoholizmem), nadużywanie narkotyków, wszelkie holizmy (hazard, seksoholizm).
Oczywiście. Alkoholizm podchodzi pod uzależnienie, a wszystkie uzależnienia u rodziców są niszczące dla rodziny. To może być jedzenie, religijność, wspomniane przez Ciebie narkotyki, hazard, seks. Samo posiadanie dzieci może być uzależnieniem. Ludzie uciekają w zakładanie rodziny przed stawieniem czoła własnym nierozwiązanym konfliktom i niezaspokojonym potrzebom. Rodzina daje im władzę i możliwość odtworzenia konfliktów teraz z pozycji siły.